Cegła się sypie
Czy chcemy mieć dom idealny, "wygładzony" i nie różniący się od innych - czy jednak dopuszczamy możliwość "zakręcenia", stania się punktem rozpoznawczmdla okolicy, przedmiotem podziwu spacerowiczów, udręką teściowej? Osoby projektujące wymarzony dom jednorodzinny zwykle nie przesadzająz ekstrawagancją: ot, pomarańczowy pasek na fasadzie, większe niż zwykle okna, trochę polerowanej stali. Za to rzeźbiarze i projektanci, wyżywający się na budynkach użyteczności publicznej, zwykle nie mają skrupułów: dobrym tego przykładem jest praca Aleksa Chinnnecka, umiejscowiona w sercu Londynu, na fasadzie campusowej czytelni w dzielnicy Hammersmith.
Dwudziestometrowa praca, która wymagała czterech miesięcy pracy i sześciu tysięcy cegieł (oraz niemałej ilości studiów przygotowawczych) zaowocowała nową fasadą -wyglądającą jak rozerwana na pół kartka z cegieł. Wrażenie jest spore: mamy wrażenie zerwania ciągłości, budynku znajdującego się na krawędzi zniszczenia, niepokoju i destrukcji.
Artysta zwyczajowo mówi o "energetyzowaniu budynku" i upodobania do "rekontekstualizacji sensów". Brzmi nieźle: warto jednak zastanowić się przez chwilę nad realnymi kosztami budowy rozwiązania, a przede wszystkim jego utrzymania. Cegły ani odsłonięta betonowa fasada nie zostały w żaden sposób zabiezpieczone hydrofobowo; stabilność ściany, dociążonej kilkoma tonami cegły, stoi pod mocnym znakiem zapytania. Nie zorganizowano żadnego alternatywnego odpływu wody, trudno mówić o możliwości konserwacji. Pewnego ranka - nie można tego niestety wykluczyć - cały płat "doklejonych", tak efektownych dziś cegieł runie na chodnik. I to będzie dopiero prawdziwa rekontekstualizacja. [ws]