Dogrzewamy
Ogrzewanie dłoni wydaje się być romantycznym, przeznaczonym dla dwojga gestem. Ale, jak się okazuje, może też ocalić ład w przestrzeni współdzielonej przez kilka osób, mających różne termoupodobania. "Podkładki pod nadgarstki" o regulowanej temperaturze robią furorę w świecie zachodnich biur i urzędów. Czy da się je wykorzystać również przy projektowaniu domu jednorodzinnego dla tych, którzy pod jednym dachem są zmarzluchami i mdleją z gorąca?
Projekt nowego urządzenia został opracowany przez Tony Elkingtona z Loughborough University, który zapoznał się ze statystyką sporów, awantur i podań o zwolnienie w brytyjskich biurach, występujących na tle "walk o klimatyzację". Rozwiązanie okazało się nadzyczaj proste: podłączane do portu USB urządzenie o rozmiarach standardowej podkładki pod nadgarstki ma wystarczającą wydajność, by - nie parząc ani nie mrożąc - zapewnić odpowiedni komfort osobom o różnych upodobaniach temperaturowych.
Niezależnie od groteskowości troski o komfort pracowników, ciekawe jest zjawisko "prywatyzacji przestrzeni termalnej", jakie obserwujemy w ostatnich latach. W przeszłości, projektując domy, rozważano oczywiście panujący w nich mikroklimat, ale rzecz dotyczyła zwykle ustawienia budynku względem stron świata, rozmieszczenia pokojów, względnie docieplania niektórych pomieszczeń. "A w łazience u babci damy ogrzewanie podłogowe". Spory toczyły się kiedyś o dokładanie do pieca bądź uchylenie okna, z czasem zaś o włączenie (lub nie) klimatyzatora. Skoro jednak klimatyzatory stały się przenośne - zaczęło się "prywatyzowanie".
Pytanie, czy tendencja ta będzie narastać, innymi słowy, czy również w domu z założenia zaplanowanym dla rodziny postępować będzie indywidualizacja. A jeśli tak - jak o nią zabiegać? Czy zdecydujemy się na ocieplane lub chłodzone serwety przy świątecznym stole, czy raczej - jak to drzewiej bywało - na wyściełany fotel dla dziadka? [ws]