Dom jak most
Przewrotność projektantów, a czasem ich dążenie do oryginalności za wszelką cenę przyniosło nam dziesiątki projektów domów jednorodzinnych, które zasługują na miano „potworków”. Domy-pomosty, domy-trampoliny, domy-wieże powstają w jednym tylko celu: mają zaistnieć na witrynach www pracowni, przysparzając kliknięć i rozgłosu. Czym innym jest dom, wzniesiony nad stromym parowem w kanadyjskiej prowincji Ontario: wtopiony w otoczenie, nieagresywny, pokazujący, co projektant (w tym przypadku zespół architektów z peruwiańskiej pracowni Llama Urban Design potrafi zrobić dysponując nowoczesnymi technologiami, niełatwym terenem i wolą stworzenia czegoś, co wpisze się w klimat.
Dom-most wzniesiony został, jako się rzekło, nad urwistym parowem, posadowiony na dwóch betonowych, mocno zakotwionych fundamentach („przyczółkach mostowych”) po jego przeciwnych stronach. Szkielet budynku został wzniesiony ze wzmocnionego, laminowanego drewna: całość w przekroju przypomina, jak widać na zdjęciu, trapezoid.
Rozpiętość „głównego pokładu” wynosi aż 34 metry długości: w sumie piętrowy budynek ma 230 m.kw.powierzchni. Pomieszczenia połączone zostały amfiladowo, korytarzem: wszystkie media doprowadzone są (i odprowadzone, w przypadku ścieków) rurami i przewodami umieszczonymi w belkach nośnych budynku.
Przeszklony, otwarty z jednej strony na pobliskie jezioro, z drugiej - na uciekający w górę stok praktycznie nie rzuca się w oczy: podchodzą pod niego zwierzęta, las widać na przestrzał, nie zostały zakłócone ani szlaki wędrówki zwierzyny, ani cieki wodne.
Nie warto narzekać na to, że na naszej działce budowlanej pojawiają się parowy, urwiska, spadek terenu: dobrze, że jest. Nie ma złych terenów, tylko dobrych projektów czasem brak. [ws]