Kompozyt dobrze skomponowany
Czasy są takie, że o „nowych generacjach” słychać już nie tylko w muzyce, sztuce czy bodaj demografii, ale i w technologii – i to nie kosmicznej czy hutniczej, lecz produkcji desek kompozytowych. Cóż, jeśli ma to pomóc w zabezpieczeniu tarasu nowo budowanego domu jednorodzinnego przez wilgocią...
O kompozytach pisaliśmy już nieraz: idea tworzenia nowych, obdarzonych nowymi właściwościami substancji z półproduktów „na wyjściu” różniących się właściwościami najwyraźniej szturmem wzięła budowlańców przełomu XX i XXI wieku. Nie inaczej miała się sprawa z deskami kompozytowymi, które – wbrew wszystkiemu, co pod pojęciem „deski” się rozumiało – wytłaczano, nie wycinano, drewna miały w swym składzie nie więcej niż 50%, ale mimo to (a może dzięki temu?) były „bardziej drewniane” niż dębina czy orzech: ciepłe, elastyczne, z indywidualnym polorem i niedające się gniciu.
Jak się okazuje, zawsze może być lepiej: na rynku pojawiły się właśnie deski – uwaga! - koekstrudowane, czyli współwytłaczane, w ramach jednego ciągu technologicznego, z dwóch różnych substancji. Rdzeń pozostaje, jak w dotychczasowych deskach kompozytowych, bardziej drewniany i elastyczny; „skorupa” wytłaczana jest z drobin wysokojakościowego drewna zmieszanych z polimerami i barwnikami, dzięki czemu staje się rzeczywiście „skorupą”; można by ją, nieściśle, lecz obrazowo, przyrównać do zębowego szkliwa.
Wykonanie tej skorupy jest najbardziej kosztowną częścią całego procesu, ale też – dzięki ograniczeniu go do powierzchni deski – cena jej zmniejszy się jedynie nieznacznie. Tymczasem polimerowe „szkliwo” uwalnia nas od ryzyka pleśnienia, gnicia, butwienia, wietrzenia czy spalenia drewna. Można wręcz zastanawiać się nad tym, czy tarasy i chodniki nowej generacji nie okażą się trwalsze niż banalne, korodujące żelbetowe fundamenty... [ws]