Na piętro po klawiszach
Jak często w zamawianych przez nas projektach domów zwracamy uwagę na kształt i formę schodów? Zmuszeni do dbałości o fundamenty, izolację cieplną, stropy i okna zbyt często zapominamy, jaką rolę w ukształtowaniu przestrzeni wnętrza może mieć to niezbędne narzędzie do komunikacji między różnymi poziomami domu.
W standardowym projekcie budynku zwykle wystarcza „zamarkowanie” miejsca, w którym znajdzie się klatka schodowa lub pojedynczy bieg schodów. Jeśli wpadniemy w ręce fachowców, na wstępie każą nam wybierać między balustradą a pochwytem (poręczą mocowaną bezpośrednio do ściany), zgadywać, czym jest „dusza” (to po prostu przestrzeń między dwoma schodami, czyli „biegami”), snuć projekty schodów spiralnych, dwubiegowych (innymi słowy „dwukierunkowych”), z licznymi podestami...
Tymczasem często wystarczy prosty, elegancki, oszczędny projekt, odciążający budynek, uwalniający go od kolejnej prostej, topornej betonowej rampy, w najlepszym razie wyłożonej sosnowymi lub olchowymi, żółknącymi deskami. Naprawdę wystarczy postawić na drewno: nowoczesne technologie gięcia, z wykorzystaniem worków próżniowych, sztanc i kopyt, pozwlają na nadanie upragnionego kształtu nawet grubym, kilkunastocentymetrowym belkom.
Taki efekt udało się osiągnąć meksykańskiemu zespołowi projektantów „Arquitectura en Movimiento Workshop”, którzy zaprojektowali zamożnemu mieszkańcowi Bombaju minimalistyczne schody z orzechowych belek, wygiętych w kształt liter „U” i stylizowanego „S”. To wystarczyło: trzy pierwsze elementy umocowane są wprost na podłodze, pozostałe przeginają się, tworząc stopnie na dwóch poziomach. Z góry przypominają „matrioszkowaty” układ kolejnych, zsuwanych razem, różniących się wielkością elementów: w rzeczywistości każdy jest odrębny, wszystkie, prócz trzech pierwszych, umocowane są do osadzonych głęboko w ścianie metalowych prowadnic.
(źródło: Archo2)
Schody, po których chce się rano zbiegać – taki rozwiązanie warte jest kilku dni spędzonych na profilowaniu belek. (ws)