Oczy wokół
Wśród wielu pomysłów na design przestrzeni furorę robią „googly eyes” – plastikowe, sztuczne oczy, które można przykleić praktycznie do dowolnego przedmiotu. Jako pomysł na fasadę domu jednorodzinnego – niekoniecznie. Ale jako rodzaj „partyzantki miejskiej”, zwracającej uwagę na zaniedbania w najbliższym otoczeniu – doskonałe rozwiązanie.
Wykrywanie kształtów i rysów przypominających ludzką twarz należy do zdolności, wpisanych w nas bardzo głęboko: „rysy twarzy” rozróżniają z całą pewnością już kilkumiesięczne niemowlaki, wizjonerzy lub ludzie z wyczuloną wyobraźnią potrafią rozpoznawać je na księżycu, na skałach czy w przypadkowym zestawieniu szyszek i gałązek. Nieraz zdarza się, że twarz przypomina nawet budynek: kilka tygodni temu głośno było o prowokacji japońskiego architekta, który wzniósł dom jednorodzinny z fasadą do złudzenia przypominającą przerażoną twarz z wyszczerzonymi zębami, na Facebooku furorę robi strona „Kościoły podobne do kury”, na której fotografowane są świątynie wzniesione tak niefortunnie, że okrągłe okna dzwonnicy i szeroko otwarte drzwi rzeczywiście nadają im krotochwilny wygląd.
Teraz jednak przyszła pora na „googly eyes” – samoprzylepne oczka z plastiku, nadające „ludzki wygląd” niemal dowolnym przedmiotom. Większość zadawala się przykleniem ich na pomarańczę czy arbuz – i rzeczywiście, jest to wystarczająco zabawne „eyebombing”. Bułgarski artysta Wanio Kristew sięgnął jednak po to rozwiązanie nie tylko z myślą o ulicznych krotochwilach: zwraca w ten sposób uwagę na wpadki, niedoskonałości i zniszczenia małej architektury miejskiej. Może warto pójść jego tropem z garścią „oczek” w kieszeniach?
Więcej eyebombingu na stronie: eyebombing.bg