Pa pa, papo? W żadnym razie
Dylematy pod hasłem „Sztywne poszycie czy folia” są rozterką każdego inwestora, który stara się doprowadzić do realizacji swój projekt domu jednorodzinnego. Kwestie kosztów, pracochłonności, trwałości, niezawodności, ba, łatwości montażu rozdzielone są niemal idealnie: albo to - albo to. Folia jest szybka w układaniu, tania i prosta, wszechstronna, jeśli nie liczyć może gontów bitumicznych. Co zatem przemawia za tradycyjnym, sztywnym poszyciem i kładzioną na nie papą?
Przemawia za tym przede wszystkim zamiar wznoszenia budynku kilkoma etapami. Papa przetrwa deszcz, słońce, nawet śnieg – i pozwoli doczekać kolejnego, bardziej udanego finansowo sezonu drobnego inwestora. Jest też cicha: działa jako dodatkowy izolator akustyczny. Nie ześlizgnie się z niej dekarz – i dobrze odparowywać będzie nadmiar wilgoci dach.
Przede wszystkim jednak – sztywne poszycie sprawdzi się w przypadku więźby o skomplikowanej budowie i daje jeśli nie gwarancję, to wyższe prawdopodobieństwo przetrwania dach w stanie nienaruszonym w przypadku gwałtownych wichrów. Ujmijmy to tak: sztywne poszycie jest dobre na złe czasy, na burzliwe pogody, na wahania klimatu. Owszem, wymaga zdecydowanie większych nakładów finansowych, jest też bardziej pracochłonne – ale w czasach, gdy huragany pustoszą Wschodnie Wybrzeże, warto chyba postawić właśnie na nie.