Spacerniak czy galeria?
Wybierając projekt domu jednorodzinnego przywiązujemy zwykle ogromną wagę do widoku z okien. Dom jest skierowany „na zewnątrz” – w stronę niedalekiej ściany lasu, rzeki czy ogrodu. Co jednak robić, jeśli jedyna działka, jaką dysponujemy, jest ciasno zabudowana, budowle wzniesione przez sąsiadów nie zachwycają, a jednocześnie nie uśmiecha się nam życie w bunkrze? Cóż, może się okazać, że jedynym wyjście jest – wzorem setek lat cywilizacji azjatyckich i afrykańskich – „zamknąć się na świat” i skierować wszystkie okna na podwórze.
W oryginalny sposób podszedł do tego pomysłu portugalski architekt Antonio Costa Lima, który otrzymał zlecenie na wzniesienie rezydencji w podstołecznym Estoril. Sytuacja – jak wyżej: duża rodzina potrzebowała sporego domu (trudno więc było wygospodarować miejsce na ogród lub bodaj gęste żywopłoty), a widok, jaki mógłby roztaczać się wokół, nie był zbyt zachęcający. W dodatku – co nie jest bez znaczenia – rodzina dysponowała dużą ilością dzieł sztuki i pragnęła w jakiś sposób odnotować fakt, że „zjechała się” (w drodze ślubów, powrotu ekspatów i wędrowców) z różnych stron świata.
Lima zdecydował się wznieść „półtorapiętrowy” budynek, połączony przestronną, przeszło dwumetrowej szerokości przeszkloną galerią, która nie tylko łączy wszystkie części domu, ale jest jego główną arterią komunikacyjną. Oczywiście, istnieją schody, korytarze i skróty, główny jednak ciąg prowadzi – wznosząco, spiralnie – od wielkiego hallu na parterze aż po salon i bibliotekę połączoną z miejscem do pracy w najwyższej części budynku.
Niewielkie nachylenie – od 3 do 7 procent – pozwala pokonywać „pochylnię” bez większego wysiłku. Kondycja rośnie. Na ścianach – z jednej strony obrazy, z drugiej widok na dziedziniec, na którym w tym sezonie zaszumią palmy i wytryśnie fontanna. [w.s.]