Złoty rdzeń
Każdy, kto realizuje projekt budowy domu jednorodzinnego, usiłuje łączyć ogień z wodą, szukając materiałów zarazem wysokiej jakości, jak tanich. Na podobnym połączeniu sprzeczności budowane są zresztą kampanie reklamowe producentów wyposażenia wnętrz, wabiki marketów i zawartość większości miesięczników poświęconych „sprawom budowlanym”: każdy chce wznieść budynek dobrej jakości, lecz nikim kosztem.
Każdy? Niekoniecznie. Paryski architekt Édouard François, właściciel autorskiego studia projektowego, który wygrał ostatnio przetarg na wzniesienie w centrum stolicy Francji „wieży” M6B2 przekonuje, że budować należy z najdroższych materiałów: złota, srebra, miedzi i tytanu. I że w ostatecznym rachunku to się opłaca.
Wywód pana François jest prosty i nie można mu odmówić elegancji dowodowej. Jak twierdzi, tylko kosztowne surowce warte są tyle, by opłacało się podjąć trud ich wydobycia i odzyskania w sytuacji, gdy – po ukończeniu „cyklu życia” danego budynku lub w przypadki potrzeby jego renowacji – niektóre elementy są demontowane i wyburzane. Beton, nawet architektoniczny, kwalifikuje się jako gruz, podobnie jak styropian, wata mineralna, instalacje, rury, tynki; miedziane kable zechcą może opalić gdzieś na wysypisku „nurkowie”.
Ale metale szlachetne? Te cenione będą zawsze – mówi François i wskazuje na zaprojektowaną przez jego firmę wieżę, której fasady osłaniają.. panele z zielonego tytanu. „Nikt nie pozbywa się tytanu” – deklaruje Francuz i ma rację, podobnie jak wtedy, gdy podkreśla wartość złotych zaworów, srebrnych instalacji rozdzielczych, tytanowych prętów zbrojeniowych. To racja – przewrotna, wymagająca istnienia inwestorów instytucjonalnych czy rodzinnych, których stań na perspektywę oceny wartości rezydencji z perspektywy dłuższej niż pojedyncze ludzkie życie. Przewrotna – lecz racja.
A Państwo, gdzie myśleliście wykorzystać nity z palladu?
Tytanowe panele na pierwszym planie