Aquatektura
To oczywiście kalambur, lepiej przy tym brzmiący po angielsku (“aquatecture”) niż po polsku, gdzie nowe słowo można wziąć za nieznany dotąd product papierniczy. Ale samą tendencję, by szukać możliwych i relatywnie tanich miejsc do zabudowy pod domy jednorodzinne I osiedla na wodzie, warto rozważyć na serio. Nie idzie przy tym, uwaga, o naruszające ład w przyrodzie o owocujące powodziami zasypywanie i osuszanie terenów zalewowych. Wręcz odwrotnie: o wykorzystanie wody jako naturalnego obszaru budowy i sadowienia domów.
Do tego przynajmniej zmierzają projekty londyńskiego studia Baca Architects, które w wizjonerskim rozpędzie zaprezentowało projekty domów jednorodzinnych, wieżowców, a nawet, w podmuchu fantazji, „nawodnego toru wyścigowego”.
Oczywiście, można to uznać za postawienie na głowie całej koncepcji architektury jako takiej: nowe budynki nie są sadowione na fundamentach, należałoby na dobrą sprawę debatować (i pewnie bez takiej debaty się nie obędzie), czy bardziej stosuje się do nich prawo wodne, czy budowlane.. Nie są jednak w żadnym razie „jednotkami pływającymi”: ich celem miałoby być zapewnienie przestrzeni mieszkalnej czy magazynowej tyle, że w nowym, odmiennym od dotyczasowego środowisku.
Najłatwiej, oczywiście, zamieszkać na wodzie w pływającym domu jednorodzinnym – i studio Baca, by udowodnić, że swoje projekty traktuje całkiem serio, zaprojektowało, zrealizowało i posadziło na wodach Chichester Canal na północnych obrzeżach Londynu domek o powierzchni 85 m.kw. Przyszłość zapowiada się jednak obiecująco: przy odpowiednim zakotwiczeniu czy obciążeniu wznosić można wielopiętrowe budynki, które co prawda nie będą mieć piwnic – ale za to podatek od nieruchomości będzie w ich przypadku znacznie mniejszy!