Budynek, który wyrasta z muru
Mur ograniczający posesję traktowany jest zwykle jako dodatek do budynku: czasem kłopotliwy i niezbędny, w najlepszym razie – ładny, ale zawsze trzeciorzędny. W prasie designerskiej murom poświęca się uwagę, udzielając rad w kwestii walki z zawilgoceniem i inwazją mchów, nie więcej. Tymczasem bywają sytuacje, gdy – jak w przypadku ambasady Konfederacji Szwajcarskiej w Nairobi – budynek literalnie wyrasta z muru.
Czasy nie należą do spokojnych. To może być rozwiązanie również dla właścicieli domów jednorodzinnych – którzy potrzebują naprawdę wysokiego muru.
Szwajcarska pracownia Roeoesli Maeder Architekten od początku stanęła przed poważnym wyzwaniem. W Afryce Środkowej wzniesienie wysokiego muru wokół budynku jest kwestią nie tyle tchórzostwa, co rozsądku. Ale jak poradzić sobie z tym zadaniem, żeby ambasada nie wyglądała jak skarbczyk – w dodatku na widoku?
Projektanci postawili – w pewnym sensie – cały problem na głowie, wybierając mur graniczny na element konstrukcyjny budynku. Granica została „wbudowana” w projekt. Naturalnie, mur stanowi tylko “punkt wyjscia”, jedną ze ścian nośnych, od których budynek niejako oddala się, wznosząc w nośnym kształcie spirali, delikatnej aluzji do breughelowskiej Wieży Babel. Takie rozwiązanie wymagało rezygnacji z tradycyjnego w rezydencjach podziału na przestrzenie przeznaczone dla rozmów plenarnych i prywatnych: hall główny rozciąga się na dwa piętra w górę. Ale za to okazuje się, że nawet w twierdzy można się czuć „u siebie”. Choć nie życzymy.