Chciałbym, ażby deska giętka
Sklejka nie ma w Polsce najlepszej pracy. Przez lata niskiej jakości, ciężka, łatwo trzaskająca i zawsze nastroszona drzazgami, uważana była za materiał gorszego sortu, zastępujący z konieczności drewno, marnowany i nieszanowany. Modelarze może pracowali z nią gdzieś na lotniskach, ale jeśli już ktoś gustował w drewnie, dom wykańczał boazerią – i żaden architekt nie zaproponował by mu nic innego.
Zachód miał więcej czasu na oswojenie się ze sklejanymi razem płatami drewna, produkowanymi nie dla ich taniości, lecz dla odporności: pierwsze podobne rozwiązania pochodzą z czasów wojen napoleońskich, jeden z pierwszych patentów na maszynę tartaczną niezbędną do wytwarzania sklejki otrzymał ojciec Alfreda Nobla, na przełomie XIX i XX wieku dziesiątki rodzajów sklejki były już popularne w modelarstwie, stolarstwie i w branży budowlanej. A potem przyszedł jeszcze boom lotniczy i na kilkadziesiąt lat, do czasu udoskonalenia lekkich stopów aluminium, skeljkana dobre zagościła w powietrzu.
Dzisiaj, wydawałoby się, wyparły ją tworzywa sztuczne – ale nie nieprawda, kolejne generacje sklejki sprawdzają się w szybownictwie, w branży turbin, bam w transporcie gazu płynnego, jako element zaworów. Przeze wszystkim jednak pożądane są przez designerów.
Jak twierdzą architekci wnętrz pracujący ze sklejką, to materiał jedyny w swoim rodzaju, ponieważ zapewnia dwojaki efekt: pasuje do wnętrz bardzo ascetycznych, minimalistycznych, w których stawia się przede wszystkim na geometrię i bryły – a jednocześnie ociepla je, humanizuje, zarówno, jeśli idzie o kolory, jak o fakturę. W otynkowanych, ceglanych, wykładanych blachą murach sklejka przybliża wnętrze.
Sklejka jest materiałem z pogranicza tradycji i nowoczesności: dlatego tak dobrze sprawdza się ostatnio w Japonii.Warto, żeby wróciła do łask i w Polsce. (ws)