Deska w plasterkach
Kiedyś cięciem ich zajmowali się specjaliści, pracujący cienkimi jak włos piłami, a owocu ich pracy używano wyłącznie do oklejania najszlachetniejszych mebli. Potem rolę fornierzystów przejęły maszyny, a grubo cięte płaty maskowały niedoskonałości mebli ze sklejki i płyty paździerzowej. Dziś fantastyczne forniry nowej generacji – nie tylko z drewna! – mają szanse wzbogacić wystrój każdego domu jednorodzinnego.
Już cięcie fornirowego płatu zakrawa na dzieło sztuki. Dawniej forniry liczyły sobie po kilka milimetrów grubości – dziś komuterowo sterowane frezarki z laserowymi czujnikami są w stanie ściąć łat drewna o grubości (cienkości…) pół milimetra, niewiele zatem obszerniejszy od włosa. Taka „tomografia drewna w realu” sprawia, że z jednej szlachetnej kłody zyskujemy kilkaset „plastrów” – każdy o własnym, niepowtarzalnym rysunku żywic i słojów. Innym rozwiązaniem jest, które pozwala na zwiększenie wytrzymałości płatów, jest klejenie i prasowanie do stu warstw wstępnie ściętego forniru, który następnie cięty jest „w poprzek”, jakby ktoś siekał pietruszkę: taka „fornirowa sklejka” jest dużo bardziej odporna na gięcie i uderzenia.
Najciekawsze jednak, że technologię ścinania warstw udało się zastosować również do innych materiałów: sterowaną komputerowo frezerką można ciąć płyty wiórowe, korę, a nawet.. miękki kamień. Co prawda trzeba go zabezpieczyć żywicą, często też podkleić na warstwie fizeliny, ale fakt, że można – ot, tak – nakleić na ścianę łazienki płat piaskowca czy zlepieńca z równą łatwością, jak kiedyś naklejało się kalkomanie, powinien wszystkich przekonać do tego rozwiązania.