Dogrzewanie kablami
Zastanawiając się nad wyborem projektu domu, warto wziąć pod uwagę również różnego rodzaju „mikrokataklizmy” i to, jak sobie z nimi radzić. Nie idzie przy tym o tornada, trzęsienia ziemi czy wojny jądrowe (które i tak wygrywają z żelazobetonem), lecz o ulewne deszcze, wyjątkowe upały, nawał liści lub – śnieg i oblodzenie schodów, podjazdów, rynien i dachu. Czy jesteśmy skazani na szczerbiące nawierzchnię odkuwanie lub sypanie trującej soli?
Coraz większą popularnością cieszą się „systemy przeciwoblodzeniowe”. System to może za duże słowo – w gruncie rzeczy idzie o dogrzewanie kablami lub matami elektrycznymi wrażliwych fragmentów otoczenia lub ścian zewnętrznych domu. Technicznie niewiele to się różni od pogrzewanej podłogi, prócz tego, że technika może być mniej finezyjna, znacznie zaś dokładniejsze – zabezpieczenie przed zalaniem wodą. Jeszcze jedno jest ważne: w odróżnieniu od ogrzewania podłogowego, które programujemy z góry, potem zaś starannie ingerujemy, by zapewnić sobie w domu możliwie najlepszą atmosferę, systemem ontyoblodzeniowym rządzą… czujniki.
To dzięki nim wydatki na dodatkowe ogrzewanie, choć na pewno niebłahe, nie zniszczą do reszty domowego budżetu: system antyoblodzeniowy włącza się sam, przy ujemnej temperaturze – większość czujników potrafi też rozpoznać, czy mamy do czynienia jedynie ze spadkiem temperatury (wychłodzeniem), czy zamarzającym opadem.
Gdzie można zainstalować kable? Na stałe – na pewno na ścieżce i przy schodach prowadzących do drzwi wejściowych, jeśli ktoś ma życzenie – przy podjeździe do garażu. Gdzie jeszcze? Na pewno w rynnach, szczególnie, jeśli mamy do czynienia z dachem o niewielkim nachyleniu: od wpustów dachowych w koszach po grunt. Można – na dachu. Można – na tarasie. Potem zaś pozostaje przenosić wzrok z licznika prądu elektrycznego na termometr – i cieszyć się, że nie musimy odkuwać.. [ws]