Dom nad rzeką… Ulicą
Oczywiście, projekt domu jednorodzinnego zakłada wykorzystanie rozległej przestrzeni na działce budowlanej, najlepiej gdzieś pod lasem, nad potokiem, może u podnóża gór.
A jeśli nie pozwala nam na to albo budżet, albo okoliczności życiowe? Jeśli okazuje się, że chcemy lub musimy budować się w mieście – i to w takim, które kwitnie i eksploduje gospodarczo, więc ceny gruntu są horrendalnie wysokie, wielokrotnie przekraczają koszt budowy domu, my zaś nie zamierzamy przenieść się do apartamentowca na setnym piętrze?
Cóż, w takim przypadku warto przyjrzeć się bliżej przykładowi australijskiego Sydney, gdzie firma NIKA we współpracy z władzami miasta uruchamia nowatorski projekt wznoszenia pomostów w poprzek niewielkich ulic (właściwie – pod kątem 45 stopni), na których postawione zostaną niewielkie, parterowe lub jednopiętrowe domy.
Takie rozwiązanie wymaga oczywiście gigantycznych prac projektowych, badań geologicznych, szeroko zakrojonych interwencji prawnych (czyja jest „przestrzeń nad ulicą”, która stanie się czyjąś działką budowlaną? I jak wygląda w takiej sytuacji cały system zależności prawnych między użytkownikami pomostu, jezdni i okolicznych domów?). Więcej: nie obejdzie się bez rygorystycznej kontroli spalin i wspierania za wszelką cenę transportu napędzanego akumulatorami, jeśli przyszli mieszkańcy domów nad ulicą chcą mieć możliwość wypicia kawy niekoniecznie w obłoku spalin.
A jednak myśl o wykorzystaniu „ziemi niczyjej”, co więcej – zabudowania jej według reguł, które zwiększą ilość zieleni w mieście (dachy nowych budynków mają być z reguły pokryte warstwą murawy) kusi mieszkańców Sydney (liczba chętnych już dziś wielokrotnie przewyższa liczbę kilkudziesięciu pilotażowych działek, które mają zostać wkrótce oddane do użytku) – i nie tylko Sydney.