Dom zanadto wyposażony?
To pokusa nie lada, nie tylko dla gadżeciarzy, ale i dla wszystkich, którym marzy się pełna kontrola nad swoim życiem: domy kontrolowane za pomocą iPhone’a lub iPada. Słówko – i legendarna Siri (lub jej następczynie) opuści rolety, włączy grzanie, podleje ogród. Nic, tylko uwzględnić to w projekcie! Cały szkopuł, że Apple promuje nie tylko ideę i oprogramowanie, ale i sprzedaż wyposażenia takiego domu. A to nie zawsze może się opłacać.
Idea „inteligentnych domów” promowana jest od kilkunastu lat, ale dopiero za sprawą telefonów i aplikacji Apple’a nabrała rumieńców. Wydając polecenia głosem lub klikając w ekran można osiągnąć w gospodarstwie domowym praktycznie wszystko. Sęk w tym – jak zauważa Prashant Ghopal, dziennikarz Bloomsberg Businessweek – że niekoniecznie musi nam się to opłacać.
Apple postanowiło bowiem jakiś czas temu, wspólnie z potentatami branży budowlanej, zagospodarować cały sektor internetowego wyposażenia wnętrz, już teraz wart ponad 25 mld dol. Oczywiście, sprzedawać można wszystko – kto nie zna anegdoty o sprzedawcy z supermarketu, który wcisnął klientowi motorówkę jako dodatek do spławika? – ale trick korporacji polega w tym przypadku na tym, by sprzedawać wszystkie sterowalne internetowo gadżety jako element wyposażenia budynku.
Jeśli uda się do tego przekonać klientów – zapłacą nie za pojedyncze, kupowane na wolnym rynku artykuły lecz za całość, uwzględnioną już na etapie projektu. Czy rzeczywiście ten deweloperski trick się powiedzie? Automatyczna roleta do okna za 350 dol.? Zamek do drzwi – 200 dol. za sztukę? Może jednak, jeśli nie jesteśmy fanatykami gadżetów, warto kompletować sprzęt hi-tech na własną rękę? [ws]