Faux bois to nie faux pas
Coraz więcej firm reklamuje wyroby z „betonu imitującego drewno”. Schody, tarasy, obramowanie basenu, mostki, ławki, donice… Barwiony beton zastępuje prawdziwe deski w coraz większej ilości miejsce, gdzie w grę wchodzi trwałe oddziaływanie wilgoci i duże wahania temperatury. Czy podobna „droga na skróty” jest w dobrym tonie?
Efekt imitacji utrzymuje się aż do chwili dotknięcia „drewna” ręką, a czasem – jeśli szczęście nie dopisze – uderzenia go. Czasem można nabrać się nawet z bliska: efekty niemal iluzjonistyczne osiąga się na wiele sposobów: jedni rzeźbią w stygnącym jeszcze betonie, inni odciskają matryce z utwardzonej gumy, najtańsi producenci podobnego rozwiązania zadowalają się… odciskaniem w betonie desek.
Zabawne, że sto lat temu to podobne praktyki, jak ”odciskanie ze stempli” traktowano jako posunięcia złym guście: Europa, która zachłysnęła się wówczas żelazobetonem, traktowała rzeźby i inne rozwiązania, powstające z „faux bois” jak najpoważniej: tworzeniem ogrodowych instalacji zajmowali się najbardziej znani rzeźbiarze. W Nowym Świecie sławę zdobył za sprawą rzeźbienia w betonie zdobył Meksykanin Dionicio Rodriguez, zapraszany nawet do Białego Domu, autor wystroju kilku parków.
Z czasem moda na „drewno z betonu” minęła jednak całkowicie i powraca dopiero dziś, za sprawą coraz częstszych tęsknot za rozmaicie rozumianym „powrotem do natury”.
Czy uda się do niej wrócić za sprawą czegoś tak nie-naturalnego jak pnie wzniesione z betonu? Z pewnością są sytuacje, gdy pseudo-drewniane elementy sprawdzają się dokonale: na przykład w skazanych na wieczne podlewanie donicach czy przy obramowaniu basenu. Deski tarasu warto już jednak nasycić olejem i móc stawiać na nich nogi bez obawy zmarznięcia; i nie warto chyba iść za przykładem Rodrigueza, który wzniósł od Indiany po Tennessee kilka replik biblijnego „dębu Abrahama”. [ws]