Fontanna z żelazobetonu
Wiele pojawia w architekturze wnętrz rozwiązań frapujących, fantazyjnych, „przekombinowanych”. Ale czasem pojawiają się takie, które po prostu rzucają na kolana. Jeśli w dodatku ich skala czy zastosowana technologia nie stanowią przeszkody, by wykorzystać je w projekcie domu jednorodzinnego – to właściwie na co czekamy, by po nie sięgnąć? A to, jak się wydaje, przypadek filaru, podtrzymującego strop sklepu perfumeryjnego w Londynie.
Wnętrze sklepu firmy kosmetycznej, zaprojektowane przez pracownię Snøhetta, musiało spełnić szereg wymogów: jasne oświetlenie, wysokie półki pod ścianami, niebanalny, artystowski akcent. Ale rozwiązanie, o które pokusili się architekci, robi wrażenie. Jest w tym nawiązanie do łuków gotyckich katedr, ale i – jak podkreślają zakochani w modernizmie twórcy – do geniusza architektury pierwszej połowy XX wieku, Oskara Niemeyera.
Technologicznie – rzecz jest również na poziomie lat 50. XX wieku, nie wymaga żadnych „kosmicznych” technologii: solidny szkielet z żelazobetonu i precyzyjnie odlane przy pomocy szalunków łączniki stropu między nimi. Koszt rozwiązania nie musi wcale znacząco przekraczać budżetu klasycznego wieńca stropowego – trzeba jedynie rozważyć, czy na pewno chcemy mieć w jadalni permanentny wachlarz / fontannę z okrytego tynkiem żelazobetonu.
Szczegóły rozwiązania, widoczne na zdjęciu, nie muszą budzić zachwytu: cielistoróżowy tynk stanowi, według deklaracji ekipy wzorcowniczej, „odwołanie do branży, zajmującej się ochroną skóry”, owalny stojak na umywalki umieszczony wokół podstawy filaru, wbrew intencjom projektanta raczej ukrywa niż wydobywa monumentalizm założenia. Ale przecież w naszej bawialni może być nie jak w sklepie kosmetycznym, lecz jak w Malborku. [ws]