Generator: energii czy rozglosu?
Energooszczędność to słowo-klucz do wielu współczesnych projektów. Ale jak daleko można się posunąć na tej drodze? Można mnożyć warstwy izolacyjne, można stawiać na pompy cieplne, można wreszcie zafundować całemu budynkowi siding z ogniw fotoelektrycznych. Ale czy rzeczywiście ideałem jest dom jednorodzinny o pozytywnym bilansie elektrycznym? Czy chcemy zamienić nasze mieszkania w mini-elektrownie i jakie pociągnąć to za sobą może konsekwencje?
To niebezzasadne pytania, gdy śledzimy dokonania firmy Snøhetta, która najwyraźniej zabiega o energooszczędną palmę pierwszeństwa. Powerhouse Telemark ma być pierwszym w Szwecji budynkiem, który produkować będzie więcej energii elektrycznej niż ją konsumuje.
To pionierskie przedsięwzięcie, więc zwykła panka izolacyjna i panele by nie wystarczyły. Wzniesiony w portowym Porsgrunn Powerhouse Telemark został zaprojektowany w kształcie złożonego, najpełniej wykorzystującego energię słoneczną wielościanu, przypominającego jeden ze szlifów diamentu: nieproporcjonalnie wiele światła słonecznego pada na najbardziej obiecującą ścianę południową.
Snøhetta rozważa stworzenie w niedalekiej przyszłości podobnych projektów domów jednorodzinnych, co każe zadać sobie pytanie: czy nie lepiej wznieść przy domu niewielką elektrownię wodną, zyskując w ramach proste sufity i wolność od najazdów zafascynowanych fotoreporterów?