Gruby pień w Gandawie
Rozmaite “domki na drzewie” cieszą się ogromną popularnością wśród inwestorów i użytkowników w wieku od pięciu do piętnastu lat. Dorośli są przewidywalnie nudni: narzekają na ciasnotę, na przeciągi, na niewygodę wchodzenia na drabinę… No, chyba że zdarzy się architekt, który potrafi nakreślić projekt domu jednorodzinnego, wykorzystujący pień drzewa jako zasadniczy element konstrukcyjny, ale oferujący prócz tego sześć komfortowych, pięciobocznych pokojów.
Tak zdarzyło się w holenderskiej Gandawie, gdzie architekci ze studia Atelier Vens Vanbelle zbudowali praktycznie od nowa XVIII-wieczny budynek, wspierając całą konstrukcję na zaimpregnowanym, 12-metrowym pniu dębu.
Narożny budynek należący do prowincjonalnego artysty był w bardzo złym stanie: podłogi były spróchniałe, rozkład pomieszczeń – fatalny. Ze względu na urodę założenia i wymogi konserwatorskie zdecydowano się zachować ”skorupę”: jak i czym ją jednak wypełnić?
Na planie pięciokąta wzniesiono kolejne piętra, zmieniające się w rytmie mezzanin, połączone biegnącymi przy ścianie schodami. Prywatność wzrasta z wysokością: na parterze znalazło się studio, na pierwszym piętrze – jadalnia, wyżej ulokowały się sypialnie i łazienka. Zbudowanie podłóg o powierzchni ponad 30 m.kw. wymagałoby jednak potężnych dźwigarów, obarczających ściany zewnętrzne ze zmurszałej cegły – gdyby nie centralny element nośny: stary dąb.
Na dachu budynku postawiono donicę z młodym dębem. Trochę to postmodernistyczny żart, a trochę – znak nadziei. [w.s.].