Hamburger na Polach Elizejskich
Projektant Patrick Norguet podjął jednak to nietypowe wyzwanie. Nie był debiutantem - już pięć lat temu podjął się zaprojektowania lokalnych placówek McDo w południowej Francji, tak, by zapewnić im "nową tożsamość architektoniczną". Tym razem jednak w grę wchodziła konkretna, najbardziej prestiżowa z możliwych lokalizacja.
W sukurs projektantowi restauracji przyszły szlachetne, nieraz bronione przez guru najnowszej architektury surowce: wygładzany przy użyciu plastyfikatorów beton i płaty stali nierdzewnej plus niebanalne, barwne świetliki u sufitu. Czyli - chociaż Norguet, francuską modą, lubi mnożyć słowa, mówiąc o "unaocznieniu najpoważniejszych przemian naszych czasów, integracji nowych obyczajów i nowych technologii" – w gruncie rzeczy idzie mu o lekko podkolorowany nowy brutalizm.
Otwarta wczoraj restauracja stanowić będzie doskonałą wizytówkę jego talentu - chodnikiem między Łukiem Triumfalnym a Tuileriami przechodzi, jak się szacuje, do 300 tysięcy osób dziennie. Odpowiednio wysokie są tamtejsze czynsze – i muszą się zwrócić za sprawą milionów pakiecików z frytkami.
Sądząc po projektach kolejnych restauracji (niedawno pracownia Mei Architects zajmowała się modernizacją największego lokalu koncernu fastfoodowego w Rotterdamie, Landini Associates podnieśli standard lokali sieci w Hong Kongu) - McDonald postanowił wydorośleć i porosnąć w prestiż: mniej plastiku, więcej szlachetnych materiałów (drewniane meble, stal, beton), mniej krzykliwe opakowania, które również zostały zmienione tej zimy. To naturalny cykl ewolucyjny: dorośleją dotychczasowi główni klienci koncernu, któremu marzy się "lifting" wizerunku. Jeśli tylko zawdzięczamy temu niebanalny projet restauracji koło Tuilerii, a nie zwyżkę cen BigMaca - wypada tylko przyklasnąć. (ws)