Inżynierski koralowiec
Metal? Eksperymenty wysiłkowe? Sprężystość belki? Nitowanie, raz koło razu? To terminologia, używana zwykle przy budowie mostów i hangarów; rzadko sięga się po nią podczas budowy domu jednorodzinnego, gdzie zwykle stosowane są bardziej konwencjonalne techniki.
Okazuje się jednak, że cywilizacja, która wzniosła już dość mostów, sięga czasem po udoskonalone przy tej okazji techniki, by stworzyć rzeczy zabawne, urzekające i piękne: przykładem tego może być instalacja Marca Fornesa, zdobiąca wnętrze galerii na Florydzie.
„Koralowiec” (temat ważny ekologicznie i politycznie, zważywszy na zagrożenie, jakie zawisło nad rafami koralowymi w związku z ociepleniem oceanów) stworzony z pobielanego proszkowo aluminium, zachwyca: nieregularna struktura, która zawisła nad głównym hallem Orange County Convention Center, liczy 30 metrów długości, kilkanaście – szerokości i blisko dziesięć – wysokości, ale te typowe dla bryły rozmiary nie oddają organicznej „krzaczastości”, jaką tchnie instalacja. Jest w tej rzeźbie organiczność, jaką odznaczały się najlepsze dokonania Magdaleny Abakanowicz.
A zarazem – waży kilkadziesiąt kilogramów. Stworzono ją z aluminium o grubości zaledwie milimetra, grubości puszki czy obozowej menażki – ale, dzięki odpowiedniemu zakrzywieniu, nitowaniu i wycięciu otworów powstała struktura, po której mogłoby (gdyby nie fakt, że wisi w powietrzu) chodzić kilkanaście osób naraz.
Sprężystość, odporność na nacisk i grawitację, które uderzają w rzeźbie / instalacji Fornesa, zostały dostrzeżone również przez praktyków: do opracowanej przezeń techniki gięcia stali zamierzają odwołać się inżynierowie drogowi, projektujący „strefy kontrolowanego zgniotu” dla samochodów i wizjonerzy z NASA, planujący ekrany antymeteorytowe dla przyszłych misji załogowych. I kto powiedział, że sztuka nie inspiruje? [ws]