Jak się zakorzenić
Huragan Ksawery minął, nadciąga Ofelia – wygląda na to, że w epoce zmian klimatycznych nawet w Polsce coraz częściej będziemy mieć do czynienia z porywistymi wiatrami. Wiadomo, co pada ich ofiarą jako pierwsze: dachówki. Jako drugie? Drzewa. Nie ma serwisu informacyjnego po przejściu wichury, którego ozdobą nie byłoby efektowne zdjęcie samochodu lub garażu przywalonego zwaloną topolą. Czy właściciel domu jednorodzinnego może zaradzić takim sytuacjom?
Oczywiście, można nic nie sadzić– ale to rozwiązanie prawdziwie asekuranckie i wylewanie wody z kąpielą. Jak można dobrowolnie rezygnować z drzew wokół domu – drzew przynoszących cień, spokój, urok, osłaniających przed hałasem, zapewniających świeże powietrze i „wypijających” kałuże? A skoro nie rezygnujemy, to jak je umocnić?
Jak się okazuje, sporo firm od kilkunastu już lat pracuje nad rozwiązaniami, wymuszającymi niejako na drzewie rozwijanie systemów korzeniowych co najmniej metr pod powierzchnią gruntu. Koniec z „wysadzaniem” płyt chodnikowych i asfaltu, koniec z przerastaniem i niszczeniem podziemnych instalacji, koniec wreszcie z przewracaniem się po każdej większej wichurze. Stalowy kołnierz, zakopany pod ziemią wokół sadzonki, stabilizuje ją, a zarazem kieruje korzeń drzewa w dół, zarazem osłaniając go. Przy okazji system korzeniowy jest napowietrzany i nawadniany. Wygląda trochę jak gorset – ale dzięki niemu przed domem można będzie bezpiecznie posadzić jeśli nie topole, to już na pewno świerki [ws].