Kolaż z żaluzji i rynien
Kto szczęśliwszy, zna takie widoki z ogródków działkowych, kto widział więcej świata, zobaczył to w slumsach, takich samych od Kosowa po Brazylię: w dużej potrzebie można zbudować chałupkę praktycznie ze wszystkiego. Jedna ściana z arkusza blachy, druga – ze sklejonych razem sidingów, okno z rozbiórki umocowane w wyciętym piłką otworze przy pomocy dużej ilości pianki. Tak, bywa tak na przedmieściach – ale żeby tymi metodami wznosić luksusową rezydencję?
Taką decyzję podjął jednak kolektyw architektów z Bombaju (S+P Architects), wznosząc na jednym ze wzgórz w luksusowej dzielnicy „Collage House” – luksusowy apartamentowiec, przy którego wykończeniu wykorzystano dziesiątki elementów z bombajskich rozbiórek. I, sądząc z entuzjastycznych recenzji prasowych, deweloperzy nie mogą narzekać na brak chętnych.
Na zdjęciach, które pojawiły się na większości portali poświęconych projektowaniu domów, najczęściej reprodukowana jest fasada, ozdobiona kilkunastoma parami drewnianych drzwi – wysłużonych, czasem spaczonych, dających poznać upływ czasu. Ale podobnym designerskich figli jest więcej: jedna ze ścian pokryta jest swego rodzaju belkowaniem ze starych rynien, co w kulturze hinduskiej nabiera dodatkowego sensu, stanowiąc dość ironiczne odwołanie do przepierzeń i płotów z bambusu. W ścianach z kompozytowego betonu zatopione zostały kęsy pokruszonego marmuru, w posadzce dziedzińca – fragmenty mosiężnej armatury. Do tego motywy swoiście uniwersalne, znane nam z niejednego podwórza w kraju – różnokolorowa mozaika z potłuczonych kafli, zespawane razem płaty przyrdzewiałego metalu.
Patchwork, kolaż czy postmodernizm obliczony na uznanie jurorów i dziennikarzy od sztuki nowoczesnej? Pewnie wszystkiego po trochu, choć twórcy zarzekają się, że zależało im przede wszystkim na utrwaleniu „historii dawnego Bombaju”. Pewnie tak – i kiedy na dziedzińcu widzimy przeniesione z pietyzmem stuletnie kolumny z piaskowca, przeniesione tu ze zburzonej niedawno kamienicy, czujemy się jak w skansenie. Gdzie jednak postawić granicę? Każdy z nas chętnie zachowałby w nowo zbudowanym domu ręcznie strugane półki, kafle i żeliwne uchwyty dawnej kuchni węglowej, drzwi, bodaj i spaczone. Ale czy rzeczywiście znajdziemy miejsce dla lepu na muchy, niskich, spowitych w pajęczyny sufitów i polepy na przyzbie? (ws)