Komin aż dzwoni
Wśród wielu wyborów, przed jakimi stajemy wznosząc dom jednorodzinny na podstawie projektu, czeka nas również decyzja o kominie. Którędy poprowadzić gazowe produkty spalania, biorąc pod uwagę skropliny ze żrącymi związkami fluoru, osypywanie się popiołu, ryzyko samozapalenia się sadzy i potencjalnie jeszcze groźniejsze – ulatniania się tlenku węgla?
Dotąd na topie znajdowały się kominy stalowe: solidne, ognio-, chemo- i gazoodporne, ze względu na ofertę dwójników, trójników i kolanek łatwe do zainstalowania w każdym przewodzie kominowym. Ostatnio jednak okazuje się, że stal nie do końca jest w stanie stawić czoła agresywnym chemicznie skroplinom, wśród których znajdują się nawet fluorki; że znacznie łatwiej niż sądzono o „przepalenie”. I że najlepszym rozwiązaniem może okazać się komin ceramiczny.
Komin taki nie różni się na pozór zbytnio od szybu z pustaków, z których wznoszowoprzewody kominowe w przeszłości. Przewagi ma jednak poważne: jest równie szczelny, jak stalowy, a o wiele trudniej go przebić, przedziurawić lub przepalić. Polerowany szamot nie wchodzi w związki chemiczne ani z kwasami, wytwarzającymi się w trakcie spalania, ani z najbardziej agresywnymi chemicznie frakcjami skroplin.
Co może najważniejsze, komin taki jest w stanie przetrzymać pożar sadzy o temperaturze spalania do tysiąca stopni C (oczywiście, jeśli ktoś nie wpadnie na szatański pomysł „lania wody do pieca” – wówczas eksplozja jest murowana!). Nie należy również odprowadzać doń mokrych spalin – istnieje wówczas spore ryzyko przesiąkania ich przez ściankę.
Kominy metalowe lepiej nadają się do pomieszczeń opalanych gazem lub olejem napędowym, o niskiej temperaturze spalania i niskiej emisji gazów. W innym jednak przypadku warto postawić na metalowy komin całkowicie zewnętrzny – a szamotowe wkładki wpuścić do domowych przewodów kominowych. Ceramika „ogniowa” ma tylko jedną wadę – jest niemal trzykrotnie droższa... [ws]