Komponowanie fasady
Żywice kompozytowe już od dawna używane są w budownictwie, ale do tej pory służyły do wykańczania detali lub umacniania strukturalnych elementów budynku. Pojawienie się paneli w technologii ShapeShell pozwala dodać fasadom budynków – dosłownie i w przenośni – nowy wymiar, czyniąc z nich narzędzie komunikacji bądź firmy, bądź indywidualnego właściciela domu. Nie trzeba już uciekać się do równie dosłownych, co ordynarnych grafitti: twórca projektu domu jednorodzinnego może zaplanować miejsce na niebanalną i lekką (znów dwuznacznik) opowieść o budynku i jego mieszkańcach.
Kompozytowe detale nie są dużo droższe od szyldu czy warstwy winobluszczu, będąc od nich wielokrotnie bardziej wytrzymałe na przebarwienia, wstrząsy, ściskanie czy promienie UV. Można im nadawać praktycznie dowolny kolor i fakturę – i w efekcie, zamiast prostej ilustracyjności, tworzyć trójwymiarowe symbole, alegorie lub odwołania na fasadach budynków. Pięćdziesiąt lat temu dekoratorzy ulic mieli pod ręką praktycznie tylko styropian, osypujący się kulkami po całym mieście – dziś dowolny napis czy figura może się znaleźć na frontonie budynku ni tylko jako doczepiona czasowo dekoracja, lecz jako stała, wywierająca przez to potężny wpływ składowa.
Takie kompozytowe układanki szczególną popularnością cieszą się w Australii, gdzie jeden z najnowocześniejszych budynków w Melbourne, zaprojektowany przez pracownię Architect – ARM (Ashton Raggatt McDougall) wykończony został 411 panelami, układającymi się – na wysokość 35 pięter! – w zatroskane oblicze legendarnego, nieznanego już przywódcy Aborygenów, Williama Baraka. Nie ma jednak powodu, by projektant domu jednorodzinnego nie mógł sięgnąć po symbol mniej poprawny politycznie, nie tak gigantyczny – i niemniej wymowny. [ws]