Kontakt mądrzejszy niż inkasent
Jak dotąd w przypadku sieci energatycznych można było liczyć raczej na skwapliwość w egzekwowaniu zaległych opłat wraz odsetkami (i wyłączanie dostaw prądu w przypadku jakichkolwiek zaległości) niż szczególną inteligencję. Owszem, czasem zjawił się inkasent, który akurat znał nazwę wymarłego ptaka z wyspy Mauritius, potrzebną nam do rozwiązania krzyżówki (cztery litery, pionowo), ale bywały to raczej przypadki. Dopiero współcześnie, projektując instalację energetyczną do domu jednorodzinnego, warto zastanowić się nad wyborem inteligentnej sieci. Za kilka lat nie będzie to zresztą, być może, kwestia wyboru, lecz jedyna możliwa opcja.
Pomysłodawcami są inżynierowie z brytyjskiej firmy Reactive Technologies, którzy zdecydowali się wykorzystać możliwości, jakie daje przetwarzenie tzw. big data, płynących z gospodarstw domowych. Nowe rozwiązanie służyć będzie z pewnością samym dostawcom prądu, stabilności sieci energetycznych oraz szeroko pojętej ekologii. Czy równie zadowoleni będą klienci?
Idea „smart gridu” polega na rozpoznaniu przez „inteligentne” liczniki rzeczywistego zapotrzebowania na prąd konkretnego gospodarstwa domowego oraz zasilanych przezeń urządzeń – i komunikowania się z nimi, a w konsekwencji – regulowania przez nie poboru mocy. Najpopularniejszym przykładem takiej regulacji jest obniżanie sprawności działania lodówek – tak, aby w szczycie energetycznym nie doprowadzić do przeciążenia sieci. Z kolei w nocy sieć za pośrednictwem liczników uruchamiałaby ładowarki telefonów, komputerów, ba, samochodów. Oraz termy.
Brzmi to spójnie, logicznie, tyle, że nieco – ubezwłasnowolnia. Bo co, jeśli ktoś w godzinie szczytu przypomni sobie o konieczności pilnego uprasowania wełnianych spodni? [w.s.]
- Poświecimy po północy, będzie taniej.