Kopuła z ośmiu żagli
Świątynie, jako budynki, do kształtu których przywiązuje się największą wagę, szczególnie często stanowią całkiem świecką inspirację architektoniczną. Tak też jest w przypadku otwartego właśnie w chileańskim Santiago miejsca kultu bahaitów. Dziewięć pofałdowanych, wznoszących się na wysokość 45 metrów „żagli”, tworzących wspólnie ni to kołpak, ni to pąk kwiatu, robi wrażenie na prawie każdym – i skłania do tego, by projekt domu jednorodzinnego, o którym się marzy, nie przypominał żelbetowego sześcianu.
Wyzwanie, jakie stanęło przed architektami z firmy Hariri Portarini, było wyjątkowe, zarówno ze względu na rozmiary budowli i niespokojne, nie szczędzące wstrząsów podłoże geologiczne, co samo wyznanie – głoszące synkretyzm i starannie unikające w związku z tym wszelkich odniesień do konkretnych, istniejących już religii. Rzeczywiście, uniesiona, kolista struktura może się kojarzyć niemal ze wszystkim – od meduzy do wirujących szat sufickich tancerzy.
Jak wzniesiono ten największy „wir” świata? Samą realizację poprzedziły lata poszukiwań, a następnie symulacji komputerowych i obliczeń – koniecznych, ponieważ w bahaickiej świątyni nie sposób znaleźć dwa identyczne elementy większe od wkrętu. Indywidualnie odlewane były belki stalowe korpusu, betonowe płyty okrywające go z zewnątrz, oraz wyściełające od środka tafle szklane. Całość wzniesiona została na elastycznym fundamencie z nakładających się na siebie gigantycznych żelbetowych płyt: w razie wstrząsu rozsuną się na boki.
Wstrząsy w Polsce są niewielkie, architektów pod dostatkiem. Kto wzniesie na swojej działce szklanobetonową meduzę – dzieło sztuki? [ws]