Mgiełka zamiast ściany
Ścian nośnych nic nie zastąpi, pokolenia wyrosłe w blokowiskach cenią sobie ciszę. Ale są miejsca, gdzie projekt domu jednorodzinnego przewiduje wyodrębnienie fragmentu przestrzeni, my tymczasem nie chcemy wznosić kolejnej ścianki działowej, już to ze względu na dodatkowe obciążenie stropu, już to na koszty, już na termodynamikę (każda ściana jest nie tylko ciepłochłonna, ale też ogranicza krążenie ogrzanego powietrza w przestrzeni budynku). Co robić? Być może należy sięgnąć po sztukę przepierzenia, po papier japoński washi – tak, jak zrobli to architekci ze światowego sławy studia Kengo Kuma, pracując nad muzeum i archiwum malarza i performera Antoniego Clavé w Paryżu.
Dwupiętrowa kamienica przy rue Boissonade była rzeczywiście jednym z pierwszych przystanków przyjaźniącego się z Picassem, rewolucyjnego malarza, ale od wielu już lat służyła raczej drobnym rzemieślnikom i magazynierom – najbardziej szanującym projektem renowacji byłoby zabezpieczenie swoistego industrialu, jaki tam panował, tylko kto wtedy przychodziłby oglądać płótna? Ludzie Kengo Kuma znaleźli sposób: między piętrami, w poprzek pięter, na wysokości klatki schodowej rozpięli metalowe kratownice i rozsmarowali na nich papierową pulpę, tworząc wariację na temat papieru washi – mocnego, otrzymywanego z drzewa morwowca produktu, który na wyspach służył przez pokolenia do wyrobu lampionów, wachlarzy i ścianek domów.
Wynik robi wrażenie: przestrzeń w muzeum Antoniego Clavé opalizuje i mieni się: wnętrze budynku widać na przestrzał, ale dźwięk rozchodzi się z trudnością, ostre światło też grzęźnie, za sprawą interferencji, w małych otworach „zarośniętych” włochata, porowatą pulpą. Dawna fabryka zębatek rowerowych stała się, za sprawą XX-wiecznego artysty i XIV-wiecznej japońskiej sztuki papierniczej, kokonem.