Mikroumeblowanie
Projekt domu to jedno – ale jak go później umeblować, jeśli zdecydowaliśmy się na realizację wielopokojową, a nie posiadamy szaf gdańskich po pradziadkach? Owszem, można meblować sklejką, sprzedawaną w hipermarketach. Ale można też pomyśleć nad projektem prawdziwie minimalistycznym , redukującym meble do ich istoty.
Tak zrobił Pieter Peulen, który na międzynarodowych targach designu wystąpił z niezwykłym projektem: zestaw malowanych proszkowo, w warunkach domowych praktycznie niezniszczalnych stalowych kształtowników, ważący w sumie 8 kg, można po kwadransie złożyć w kontur prostopadłościanu, który posłużyć może, dzięki przegrodom i podpórkom, za stół, biurko, łóżko i wieszak na ubrania, a na upartego – również atlas do ćwiczeń.
Te kształtowniki można rekombinować na kilkanaście sposobów – jedyny warunek to „domknięcie” każdej konstrukcji, niezbędne ze względu na statykę i naprężenia całości. Można zbudować z tych rurek podwójne łóżko, dwa biurka, po przegrodzeniu dodatkowym płatem dykty – mini-antresolę. Można łączyć poszczególne moduły ze sobą, ale nie to jest najważniejsze: istotą projektu jest możliwość ograniczenia „przestrzeni roboczej i życiowej” do 4 metrów sześciennych.
Oczywiście: jako długoterminowe rozwiązanie brzmi to jak koszmar z „Matrixu”, niewiele lepszy od japońskich „tub do spania”, wynajmowanych w najbardziej zatłoczonych miastach. Sam pomysłodawca twierdzi wprawdzie, że wypróbował proponowane dziś rozwiązania na sobie w czasach studenckich, ale w takim razie należy mu tylko współczuć: człowiek potrzebuje rozłożenia rąk. Jeśli już jednak znajdzie się w miejsce, gdzie o to trudno – warto, by dostępna przestrzeń została zagospodarowana do maksimum. Z zestawem Peulena w podręcznym plecaku można urządzić się w kwadrans w każdym wnętrzu – nie tylko rozkładając tam na podłodze swój śpiwór, ale przystępując do wydajnej pracy. [ws]