Mocne gniazdko? Na 16 amperów
Wygląda na to, że idea samochodów elektrycznych przestaje być feblikiem ekologów i okazją do popisywania się dla najzamożniejszych: skoro nawet poczciwy polski Romet, większości kojarzący się z rowerami, sprzedaje pojazdy elektryczne „Romet 4E” o zasięgu 180 km na jednym ladowaniu i cenie wysokiej, lecz niewygórowanej – to znaczy, że samochody elektryczne naprawdę mają szanse trafić pod strzechy. Co należałoby uwzględnić, przygotowując projekt domu jednorodzinnego, w którym pragnęlibyśmy parkować samochód na akumulator lub bodaj hybrydowy?
W gruncie rzeczy – niewiele. Rozmiary samochodów elektrycznych niczym przecież nie odbiegają od „zwykłych”, spalinowych: jeśli, to częściej zdarzają się bryły wozów o skromniejszych kształtach. Zaplecze garażowo-warsztatowe pewnie się przyda: nie będziemy zajmowali się wprawdzie wymianą świec ani pompą paliwa, ale i tak znajdzie się na pewno coś do podłubania. Jedynym pierwszoplanowym wyzwaniem jest odpowiednie.. gniazdo do ładowania.
Jeśli już właściciel domu jednorodzinnego, zwykle stojącego dalej niż bliżej centrum miasta, decyduje się na zakup samochodu elektrycznego, musi być w pełni samodzielny, jeśli idzie o „paliwo”: co prawda z pompą (nieraz nieproporcjonalną w stosunku do osiągnięć) uruchamiane są kolejne „słupki” w centrach miast i przy galeriach handlowych, ale po pierwsze, zawsze jest ich za mało, po drugie – przeciętny czas ładowania nadal wynosi ok. 10 godzin, nie bardzo więc jest się kiedy tym zająć prócz nocnego postoju.
Na szczęście producenci kolejnych hybrydowych marek wychodzą naprzeciw posiadaczom domów jednorodzinnych, którzy nie planują kolejnych wydatków. Do naładowania akumulatora w ostateczności wystarcza zwykłe gniazdko, do którego podłączany jest kabel EVSE, zwykle kilkumetrowej długości. Jedno zastrzeżenie: producenci zalecają, by gniazdko wyposażone było w potężny bezpiecznik o natężeniu 16 A. Ale... znacznie skuteczniejsza jest domowa stacja ładowania (docking station): jej montaż (na zwykłym gniazdku) trwa wprawdzie kilka godzin, ale ładuje nieco szybciej i dużo dokładniej. I rano znów można ruszać – bez chmury spalin, ale z piskiem opon. [ws]