Motyle z betonu
W kilkadziesiąt lat po opracowaniu teorii i praktyki łuków wnoszonych z żelazobetonu nadal zbyt rzadko stosowane są one w realizacjach takich jak projekty domów jednorodzinnych. A przecież nie ma chyba większego dokonania architektury drugiej połowy XX wieku.
Nazwiska twórców są dość powszechnie znane: Założenia teoretyczne, które stoją u, nomen omen, podstaw sukcesu żelazobetonowych „skrzydeł”, łuków i wachlarzy – też: duża elastyczność i prężność metalu w połączeniu ze stabilnością i masywnością betonu; to musiało się udać, oferując niewiarygodną niemal proporcję grubości materiału i rozpiętości realizowanych płaszczyzn. Żelazobetonowe łuki stawiają opór siłom ściskania i naprężeniom, przenosząc je na specyficzny, wybrany i wyliczony przez architektów punkt podparcia (dziś obliczane są one jeszcze precyzyjniej niż dawniej dzięki takim metodom jak FEM).
Kościoły Félixa Candeli, stadiony Luigi Nerviego, dworce autobusowe Freyssineta stanowią trwałe dziedzictwo wielkości architektury XXI wieku. Realizacjami takimi stoją najnowocześniejsze miasta w rodzaju Brasilii. Owszem, w latach 60. I 70. Podstawowym wyzwaniem okazał się wysoki koszt rozwiązań formierskich – wznoszenie, bez komputerów, kilkusetmetrowych „form” do odlewów betonowych. Dziś zaprojektowanie takiej formy i odlanie jej przy pomocy wielkoformatowej drukarki 3D nie jest żadnym wyzwaniem technicznym, tym bardziej na skalę stukrotnie mniejszą niż oryginał. Czemu nikt nie zadasza willi, nie stawia altany, z dachem pofałdowanym jak restauracja ogrodowa Parrachiniego?