Można mieć sto w obwodzie!
Nie, nie każdy: będą sobie mogły na to pozwolić bez obaw topole, wierzby, kasztanowce zwyczajne, klony jesionolistne i robinia akacjowa. Oczywiście, jeśli w Sejmie, który ma pilniejsze zajęcia, przejdzie projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody. Ma on spore znaczenie dla właścicieli domów jednorodzinnych i przygotowujących nowe rozwiązania projektantów: może okazać się, że obrys domu nie musi „obchodzić” sędziwego dębu i że całą działkę budowlaną można zorganizować inaczej.
O konieczność legalizowania w gminie wycinki każdego drewna na własnej działce (w tym posadzonego własnoręcznie!) oraz horrendalne, wielusettysięczne kary nakładane na winnych ścięcia, spór toczył się od dawna. Jeśli nowelizacja ustawy wejdzie w pełnej wersji, tj. znikną zezwolenia na usuwanie drzew na prywatnych posesjach, a część kar za nielegalną wycinkę zostanie anulowana, będzie to rewolucja. Czy jednak przy tej okazji nie zostanie wylane dziecko z kąpielą?
W proponowanych rozwiązaniach są obostrzenia: wnioskodawcy zakładają, że usunięcie drzew nie będzie związane z prowadzeniem działalności gospodarczej i że władze gmin w trybie uchwały, podejmowanej na zasadzie tzw. prawa miejscowego zastrzegą miejscowe zakazy wycinania rzadkich gatunków drzew lub okazów historycznych.
Część ekspertów obawia się jednak, że nowelizacja ustawy stwarza możliwość nadużyć – np. deweloper, kupując nieruchomość od osoby fizycznej, może wymagać od niej, by wycięła zbędne drzewa i krzewy, by uwolnić się od obowiązku uzyskiwania zezwoleń. Fundacja „Uratujcie drzewa” zwraca uwagę, że należałoby wprowadzić przepis o konieczności zgłoszenia chęci usunięcia drzewa dać gminom możliwość wydania tzw. milczącej zgody lub wszczęcia postępowania, jeśli urzędnik uzna, że osoba fizyczna chce usunąć drzewo.
Debata będzie się toczyć. Ale istnieje szansa, że nikt niż nie skaże zarabiającej mało rodziny na 140-tysięczną grzywnę, bo maluch złamał sadzonkę…[ws]