Pochwała niepełnego łuku
Włoskie studio CN10 Architetti zaprojektowało to rozwiązanie z myślą o cmentarzach komunalnych, gdzie coraz częściej brakuje miejsca na urny. Ale nie trzeba żałoby i cyprysów, by przypomnieć możliwości, jakie stwarza niedokończony łuk. Przesłona bez pełnego zadaszenia – to rozwiązanie, które warto wypróbować.
Architetti wznieśli swoje ossuarium – trudno mówić o „nowatorskiej formie”, skoro łuk jako rozwiązanie budowlane liczy sobie pięć tysięcy lat! – na cmentarzu pod Bergamo. Pomysł jednak godny jest wykorzystania również na działce, w ogrodzie letnim, w rezydencji – wszędzie tam, gdzie nie potrzebujemy pełnego zadaszenia i stuprocentowej ochrony przed deszczem, zależy nam za to na dostępie powietrza i światła, a przede wszystkim na prostocie ceglanej lub betonowej formy.
Trudno o bardziej eleganckie rozwiązanie: dwa ćwierćłuki, rozwijające się z dwóch stojących w odległości półtora metra od siebie ścian „rozwijają się” , niemal zachodząc na siebie, jak liście w zawiązkach gałęzi. Nie tworzą jednak zamkniętej konstrukcji: oba ćwierćłuki, i ten o mniejszej, i o większej krzywiźnie, urywają się po ok. 45 stopniach. Szczelina między nimi jest wystarczająca, by wpadało przez nią światło słoneczne (a podczas wyjątkowo zaciętych nawałnic również deszcz), z pewnością jednak na co dzień dostarcza skutecznej osłony.
Podobne rozwiązania – „zachodzenie na siebie” bez domykania powierzchni – zdarzają się nieraz przy rozwiązywaniu obszaru wejścia do pomieszczenia: „labirynt ścianek” zamiast drzwi sprawdza się w przypadku bunkrów, ale też wiatrołapów, budynków użyteczności publicznej, eleganckich restauracji. Jak się okazuje, można również w podobny sposób „nie domykać nieba” – z ciekawym skutkiem. [w.s.]