Przenicowana gazownia
Pomysły na adaptację wnętrz przemysłowych krążą w powietrzu. Zwykle kończy się na pofabrycznych loftach, odkurzonych, przeprutych oknami i odmalowanych na nowo, czasem pojawiają się projekty domów jednorodzinnych odwołujące się do idei zagospodarowania dawnego składu pasz czy prowincjonalnej stacji kolejowej. W wielu miastach europejskich deweloperzy tęsknie zerkają na wielkie walce – dawne zbiorniki gazu ziemnego, bryły niczym z fantazji wielkiego Boulle’a. Ale kto może sobie pozwolić na to, żeby rozebrać je i złożyć na nowo?
Zdobył się na to Chris Wilkinson, londyński architekt, który w 2002 roku wygrał konkurs na zagospodarowanie trzech gigantycznych zbiorników gazu sprzed póltora wieku. We wnętrzu trzech stalowo-ceglanych, ośmiopiętrowych kolosów należało usytuować sto kilkadziesiąt apartamentów; praca nad tym zajęła blisko 15 lat.
W ostatnich latach podejmowano wiele prób wykorzystania dawnych zbiorników gazowych, także w Warszawie, inwestorów jednak odstraszały koszty, stopień zużycia budynków, konieczność rozbiórki, umacniania i readaptacji. Wilkinson poszedł na całość: mury wyburzono, cała stalowa konstrukcja została zaś rozebrana, naprawiona, odświeżona, wypolerowana i zestawiona na nowo. Takie działania nie budzą już współcześnie większego zdumienia, gdy chodzi o renowację starego czołgu lub dżipa, ale biorąc pod uwagę skalę, londyńskie przedsięwzięcie przypomina raczej rozbiórkę (do najmniejszej śrubki) tankowca.
Wynik jest olśniewający. Na warszawskich zbiornikach gazu położono już – zdaje się – kreskę, ale ile jeszcze hangarów, nadbrzeży i silosów czeka na odważnych inwestorów?