"V is for Victory"
Jak niewielkim wysiłkiem uświetnić projekt domu jednorodzinnego w sytuacji, gdy nie mamy środków na fajerwerki, marmury, basen w podziemiu, a rozpaczliwie nie chcemy wnieść kolejnej „kostki” bez charakteru i bez wyrazu? Zdesperowani właściciele domów nieraz sięgają po tanią, nieprzemyślaną ekstrawagancję: malują fasadę na jaskrawe kolory, hodują na trawniku tuzin pawi, stawiają częstokół. Tymczasem czasem wystarczy poprosić architekta o zamianę jednego standardowego elementu konstrukcyjnego na inny: niebanalny, elegancki, cieszący oko, nieznacznie tylko droższy.
Tak stało się w przypadku nie domu jednorodzinnego wprawdzie, lecz niewielkiego, prowincjonalnego szpitala w Sanxia, peryferyjnym miasteczku na Tajwanie, przerabianego na połączenie internatu, sanatorium i ambulatorium dla szczególnie wrażliwych, wymagających opieki uczniów miejscowych szkół średnich i studentów. Skucie tynków, rearanżacja wnętrz i powiększenie okien okazały się zabiegami standardowymi, budynkowi jednak nadal brakowało charakteru: był bezosobowy, opresyjny i duszny.
Twórcy z zespołu B+P Architects zdecydowali się na radykalny krok: przerobili większość ścianek bocznych i wszystkie kolumny na przestrzenne konstrukcje z płaskowników, powtarzający motyw litery „V”. Najbardziej upolityczniona litera w alfabecie łacińskim (wojowali nią Churchill i Hitler, zakazywał Jaruzelski) ma świetny potencjał konstrukcyjny: zapewnia równowagę, sprawiedliwe rozłożenie ciężarów, elastyczność. Napylane czarnym lakierem „drzewka” z liter V zapewniają internatowi w Sanxia lekkość, charakter i przejrzystość.