Rodzina w chmielowej baszcie
Często zwraca się uwagę na potrzebę projektów domów jednorodzinnych, w których zmieści się rozbudowana rodzina wielopokoleniowa (czasami jeszcze takie się zdarzają nie tylko w snach demografów). Iść w wysokość czy w powierzchnię? Dom bliźniak czy dwupiętrowy? Okazuje się, że można pójść w wyobraźnię – i przy okazji zrehabilitować rodzaj zapomnianych już prawie budynków gospodarczych, które kiedyś przesądzały o charakterze prowincji. „Chmielowe baszty” (hop towers) zainspirowały Jamesa Macdonalda Wrighta i Nialla Maxwella do wzniesienia w hrabstwie Kent rezydencji o powierzchni kilkuset metrów.
Projekt odwołuje się w sposób bardzo czytelny do formuły „chmielowych wież”: wznoszonych co najmniej od XVII wieku słoniowatych, potężnych, czworobocznych suszarni, do których na sita plecione z końskiego włosia trafiały tysiące ton chmielowych szyszek. Dziś architekci wznieśli podobne wieże, których uniesiona na kilkanaście metrów w górę korpusy stwarzają jedyną w swoim rodzaju okazję do swobodnej cyrkulacji powietrza i światła dziennego we wnętrzu budynku.
Pokryte 150 tysiącami ręcznie formowanych dachówek, otoczony blisko 25 tys. drzew posadzonych przez ochotników, dom w hrabstwie Kent stanowić ma silny argument za powrotem do tradycyjnego stylu życia. I rzeczywiście, od urody „chmielowych wież” w jesiennym słońcu może się zakręcić w głowie. [ws]