Sałatka z marmuru
Lastriko ma złą prasę: uważane jest za materiał staroświecki i toporny: trochę podobnie patrzano w międzywojniu na Secesję. Owszem, nie jest to opinia nieuzasadniona po odwiedzinach prowincjonalnego cmentarza, gdzie lastriko króluje na dość sztampowych nagrobkach. Ale jak to jest, że kamieniarze i rzeźbiarze-detaliści, dekorujący najbardziej renomowane budowle, chętnie sięgają po ten materiał? Może jest sens wykorzystać go – niekoniecznie w kolorze szaro-burym – również przy budowie domu jednorodzinnego?
Sam materiał ma długą historię: ubodzy kamieniarze i budowlańcy nie chcieli pozbywać się wiórów i odłamków szlachetnego kamienia, jakim jest marmur: mielili więc go, czy może raczej – kruszyli na drobniejsze kawałki w wielkich kamiennych moździerzach i mozolnie wyrabiali z gliną, dodając jako rozrzedzacza, lecz i spoiwa… koziego mleka. Takim lastriko wyłożone są podłogi większości uboższych domów w regionie Veneto.
Dziś odpadki marmuru lub bazaltu kruszy się w profesjonalnych młynach, a spoiwem jest nie kozie mleko, lecz cement. „Syntetyczny kamień” ma twardą, a zarazem możliwą do szlifowania i cięcia bez obawy niespodzianek powierzchnię. Tylko… Czy musi ona być szarobura?
Niekoniecznie. Do kamiennej mączki można dodać w zasadzie dowolny barwnik – ważne tylko, by w 2/3 wysokości formy umieścić metalowe „separatory”, które zapobiegną mieszaniu się kolorów, i powoli napełniać formę różnymi odcieniami kamienno-betonowej masy. Potem jeszcze polerowanie i szlifowanie – i można przystępować do rzeźbienia. Lastrikowymi płaskorzeźbami udekorowano Tamę im. Hoovera i sztokholmski Gamla Stan. Może i w budowanym domu można zeń wznieść choćby ganek? [ws]
PS. W kościele w Rettenbach jakoś lepiej to wygląda.
(źródło: Wikipedia)