Schodami w górę, schodami w górę
Wydawałoby się, że eksponowanie schodów jako najważniejszego elementu projektu dworu czy rezydencji skończyło się wraz z reformami Ludwika XV, a przedtem jeszcze – Schodami Hiszpańskimi. Odtąd schody odgrywały kluczową rolę w największych rewiach, ale poza tym traktowane były jako rozwiązanie czysto funkcjonalne, z czasem zaś – gdy rozpowszechniły się windy – również dekoracyjne. Ale to się zmienia nowojorski Wydział Zdrowia i Higieny Psychicznej mocno promuje schody: może nie te prowadzące na czubek World Trade Center II, ale przynajmniej dzielące dwa lub więcej sąsiednie piętra. Psycholodzy zaś na całym świecie zastanawiają się, jak nakłonić ludzi do ruchu – a obawa przed nadmiarem kalorii brakiem ruchu może im w tym pomóc.
Za sprawą nowojorskich – szerzej, amerykańskich – projektantów i designerów propagujących zdrowy styl zdrowia w coraz większej liczbie budynków publicznych, obok niezbędnej liczby wind dla osób niepełnosprawnych wznosi się efektowne, barwne, szerokie i rozświetlone klatki schodowe – z myślą o tym, by zachęcić ludzi do poruszania się właśnie w ten sposób. „Burn calories, not electricity!” – „Spalaj kalorie, nie prąd elektryczny!” – nawołują plakaty.
Realizacje tego rodzaju wyglądają coraz bardziej efektownie. Portale przywołują zaprojektowany przez Hesell Studio Medibank czy Milken Institute School of Public Health, gdzie duże klatki schodowe wypełniają większość pustej przestrzeni hallu pod kopułą.
Pytanie, czy ten prozdrowotny zwrot w projektowaniu wywrze wpływ również na design domów jednorodzinnych? I czy tak pociąga nas machanie gościom ze szczytu własnych schodów? [ws]