Sen bibliofila
Jak wiadomo, w grudniu nie ma jak rozkoszna drzemka w bibliotece – w miękkim fotelu, z półtuzinem książek, karafką porto i pledem. Zawsze jednak przychodzi ten moment, gdy trzeba odwołać się do poczucia odpowiedzialności i dźwignąć się z pozycji siedzącej, by umyć zęby, pochować chociaż część książek, przebrać się w piżamę i powędrować do łóżka. A może nie? Może można zaprojektować dom jednorodzinny w taki sposób, by spędzić noc w bibliotece?
Nawet, jeśli nie uda się nam to w domu – warto spojrzeć, jak rozwiązano to pragnienie w Japonii, gdzie właśnie zaczęła się rozwijać się hosteli pod marką „Book and Bed”, co stanowi żartobliwe nawiązanie do uświęconej tradycją formuły „Bed and Breakfast”. Pierwszy taki hostel otwarto przed pół rokiem w Tokio, drugi od niedawna zaprasza w Kioto, kolejne są w przygotowaniu.
Wszystkie zaopatrywane są przez księgarnię Keibunsha, która zapewnia stały dopływ nowości po angielsku i japońsku – i wszystkie działają w oparciu o te same założenia: wewnątrz czworoboku półek znajdują się „nisze”, wystarczające do przenocowania jednej osoby, wyposażone w materac, koce, lampkę, punkt Wi-Fi i kilka innych podstawowych wygód. Po wybraniu z oferty hostelu do dwóch tuzinów tytułów, można zapaść z nimi w sen lub trans lekturowy: tak czy owak, wstawać trzeba będzie dopiero jutro rano...
Pomysł wydaje się jeszcze mocno niedopracowany: pięć tysięcy tytułów nie stanowi jakiejś zawrotnej oferty czytelniczej, nisza jest umiarkowanej wygody i trzeba jeszcze popracować nad połączeniem tych dwóch funkcji, zaspokajania potrzeby lektury i potrzeby odpoczynku pod jednym dachem. Niewykluczone jednak, że rozwiązanie takie można by w nieco dogodniejszych warunkach powtórzyć we własnym domu: czy nie udałoby się zaprojektować podobnej „nyży” między własnymi półkami? [ws]