Smak przyszłości
Nic nie starzeje się tak szybko, jak nowości, a “futurystyczna architektura” na szkicach wizjonerów sprzed 30 lat budzi dziś rozbawienie. Ale dzieło pośmiertne zmarłej ‘papieżycy’ współczesnej architektury, Zahi Hadid, czyli będący na ukończeniu projekt apartamentowca w nowojorskiej dzielnicy Chelsea, rzeczywiście robi wrażenie. Na zdjęciach i renderingach, których pojawia się coraz więcej w miarę, jak budynek jest coraz bliższy oddania do użytku, rzeczywiście dostrzec można przedsmak niedalekiej przyszłości.
Zmarła przed półtora rokiem architekt irackiego pochodzenia nie dopracowała wszystkich szczegółów budynku przez 28 Ulicy, zdążyła jednak naszkicować ogólne założenia i zainspirować zespół swoich akolitów i uczniów, pracujących w firmie designerskiej Zaha Hadid Architects. Budżet nowego budynku był praktycznie nieograniczony: wiadomo było, że mieszkania w postawionym w prestiżowym miejscu apartamentowcu mają być symbolem statusu: na każdym kroku widać więc szlifowane marmury, beton architektoniczny, mrożone szkło stal i wanad. Ale co jeszcze? Czym mogliby się inspirować projektanci domów jednorodzinnych, którzy chcieliby stworzyć rezydencję na miarę drugiej ćwiartki XXI wieku, której „nowoczesność” wyrażałaby się w czymś innym niż duże, przeszklone okna do podłogi i ściany nośne z surowego betonu?
Mniejsza o technologie użytkowe – automatyczny parking, klimatyzacja z zaporami przeciwsmogowymi, centralny system zabezpieczania ruchomości (wszystkie sejfy połączone są z niezniszczalnym „rdzeniem” w głównej osi 16-piętrowego budynku). Bardziej uderza styl. Odpowiedzi każdy musi sobie udzielić sam, patrząc na zdjęcia. Ale robi wrażenie połączenie chłodu, półcienia, punktowego światła, stonowanych, zimnych barw – blada zieleń, szarość, granat, biel – z opływowością, demonstracyjną asymetrią kształtów. Chłodne, nieprzytulne, a jednocześnie uwodzące w pewien sposób wnętrza: czy to formuła „feminizmu czwartej generacji”, za rzeczniczkę którego chciała uchodzić Hadid?