Sztuka cienia
Wielu architektów i projektantów zwraca uwagę na konsekwencje pozornego przesuwania się słońca po firmamencie i zmian kąta padania promieni słonecznych. Ale mało kto podejmuje tak finezyjną „grę z cieniem” jak argentyński architekt Nicolás Campodonico.
Campodonico zaprojektował niedawno kaplicę pod wezwaniem św. Bernarda w liczącej niespełna 3 tys. mieszkańców wiosce La Playosa w pobliżu miasta Cordoba. Sama kaplica, wzniesiona ze starych, odzyskanych z rozbiórki cegieł, robi wrażenie za sprawą swojej prostoty: niewielki budynek, z daleka widoczny na pampasowej prerii, ma kształt prostopadłościanu: wnętrze przypomina płynnie przechodzące w siebie kopuły z ręcznie ułożonej cegły.
Nie to jest jednak fascynujące w kaplicy św. Bernarda, a zastosowany przez architekta trick: u głównego, łukowatego wejścia do kaplicy, skierowanego na południe, umocowane zostały dwie belki, pozioma i pionowa: światło słoneczne przez większość dnia pada na jedną lub dwie z nich: w połowie dnia ich cienie nakładają się na siebie na ścianach kaplicy, tworząc kształt krzyża, który „wędruje” po sklepieniu wraz ze słońcem aż do końca dnia.
Trudno wyobrazić sobie bardziej ulotną, minimalistyczną – i zarazem bardziej przejmującą dekorację pustych poza tym ścian kaplicy. W internecie zamieszczonych jest już kilka filmów które, odtworzone z odpowiednim wyprzedzeniem, ukazują fenomen „wędrującego krzyża”. Warto jednak, podziwiając argentyńskie rozwiązanie, zastanowić się nad tym, czy i w naszym domu nie można by pokusić się o podobne rozwiązanie, a przynajmniej porządnie udokumentować kąt, pod jakim padają promienie słoneczne na planowany przez nas budynek. Być może co najmniej uda nam się uniknąć rażącego w oczy światła, wpadającego o szóstej do sypialni – a może, kto wie, projektant podpowie nam w jaki sposób, przycinając stary wiąz, sadząc kilka brzóz, wkopując w odpowiednim miejscu huśtawkę, będziemy mogli stworzyć magiczny teatr cieni, pojawiających się na suficie salonu lub pokoju dziecięcego? (ws)