Uwodzicielska płyta
Historycy sztuki od lat uśmiechają się na myśl o zjawisku krążenia prestiżu, polegającym na tym, że mody i style, zwykle kojarzone z „klasami wyższymi” po jakimś czasie „schodzą w dół”: chłopskie sukmany szyte były na wzór szlacheckich kontuszów, na powórkach Anie i Marysie ustąpiły miejsca najpierw Isaurom, potem Andżelikom. Nie inaczej dzieje się w przypadku projektów domów jednorodzinnych i szerzej, architektury: najpierw cegła, potem beton i stal, dotąd wstydliwie ukrywane za tynkami, awansowały do rangi materiałów prestiżowych. Dziś do grona tych arywistów dołączają płyty OSB.
Przez lata, ceniąc ich wytrzymałość, taniość i wielość zastosowań, używano ich do zadań czysto pomocniczych lub do umacniania ukrytej infrastruktury budynku: można z nich było zbić skrzynię na wapno, prowizoryczne schody, użyć i ch jako poszycia ścian szkieletowych czy części stropu. Od niedawna okazuje się jednak, że świetnie sprawdzają się w roli pełnowartościowego budulca – zwłaszcza w oczach zwolenników stylu industrial i odkąd okazało się, że sprawdzają się po pomalowaniu.
Nic dziwnego: surowiec zdrowy (blisko 90 proc. stanowią włókna i wióry drewniane), tani i wytrzymały nadaje się na szafki, przepierzenia i blaty – zwłaszcza typy odporne na wilgoć, czyli OSB/3 i OSB/4, których spoiwem z zewnątrz jest klej poliuretanowy. Warto je przedtem przeszlifować (tak, żeby znikły wystające zadziory i drzazgi), należy też pamiętać, że konstrukcji z OSB, zwłaszcza mocno obciążonych, nie powinno się instalować wkrętami wprost do ściany: warto je przymocować do drewnianego, umocowanego wcześniej kołkami stelażu. Gdy się już to uda – oryginalny pokój dzienny lub kuchnia mogą być wykończone za cenę kilkuset złotych.
Na zdjęciu: produkcja płyty OSB (źródło: Wikipedia)