W trosce o tęgie zdrowie
Projekt domu jednorodzinnego, jeśli jak najpóźniej uwzględnić ma podnośnik przy schodach i uchwyty przy wannie, od początku powinien uwzględniać elementy sprzyjające zachowaniu kondycji. Basen? Świetny pomysł, choć nie da się ukryć, że dość kosztowny i – jeśli nie dysponujemy wolnym pasem gruntu o długości 30 metrów – służyć będzie raczej ochłodzie niż ćwiczeniu wytrwałości w stylu klasycznym. Zestaw do „siłowni zewnętrznej”? Pewnie, lepsze to niż rowerek stacjonarny w sypialni który, jak wskazuje doświadczenie, najdalej w drugim tygodniu zaczyna służyć jako podręczny wieszak do koszul, ale i tak szkoda będzie przestojów. A gdyby tak na czas joggingu i spacerów postawić sobie w ogrodzie – tężnię?
Większość kojarzy tężnie z bliskimi gigantomanii projektami z Ciechocinka czy Konstancina: belkowania długie na setki metrów, stosy gałązek tarniny czy jedliny, hektolitry solanki, budżety idące w dziesiątki tysięcy złotych. Owszem, tak może być – tężnie (gradiernie) historycznie budowano z myślą o zagęszczaniu solanki na skalę przemysłową, konstrukcje sięgały często kilkuset metrów długości.
Tak jednak naprawdę być nie musi: wystarczy niewielka drewniana konstrukcja, z której po drobnych, związanych w wiechcie gałązkach grawitacyjnie spływa solanka. Na upartego można by podobną konstrukcję zmontować nawet w budynku, istnieją też firmy, które oferują małe, przenośne gradiernie, czy warto jednak oferować sobie samemu źródło wilgoci i potencjalnie wzmagających korozję jonów w powietrzu? Znacznie prościej zaopatrzyć się w solankę w odpowiednim stężeniu, odpowiednio sprawną pompę, wznieść bodaj dwumetrową konstrukcję – i oddychać głęboko w cieniu daszku z listew. Ćwiczący na siłowni i goście w basenie też skorzystają.
Na zdjęciu: budząca szacunek tężnia w Ciechocinku