Willa z borowika
Są widoki, że już niedługo, żeby wybrać się na grzybobranie, nie trzeba będzie wstawać o świcie i jechać kilkadziesiąt kilometrów za miasto, do polecanego zagajnika: wystarczy przejechać ręką po ścianie.
Serio? No, prawie. Coraz więcej pojawia się projektów architektonicznych - w tym również domów jednorodzinnych - w których podstawowym budulcem okazuje się przemieszana z tekturą... grzybnia. Jak twierdzą entuzjaści budownictwa prawdziwie ekologicznego jest to tanie, bezpieczne, a przy okazji najeść się można.
Myśl o technologicznym, a nie tylko kulinarnym wykorzystaniu grzybni obecna jest wśród biotechnologów już od kilku lat. Dotąd jednak zadowalano sie eksperymentami z tworzeniem ze zmielonej i przemieszanej z elastycznym spoiwem (np. tekturą) grzybni drobnych przedmiotów lub quasi-tkanin. Zasada jest prosta: po zmieleniu półpłynną masę można "odlać" lub wytłoczyć w żądany kształt, następnie zaś komórki grzybni (niezróżnicowane strukturalnie) rosną dalej, umacniając odlew milionami nowych nici
Fiński student Aleksi Vesaluoma poszedł o krok dalej: z dużych ilości "mieszanki strukturalnej" (grzybnia + tektura + woda) tłoczy pod dużym ciśnieniem "pręty", które nakłada na odpowiednie formy i pozostawia na kilka tygodni w szklarni do "przerośnięcia". Po usunięciu w tym czasie formy dysponuje grzybniowym "rusztowaniem" - elastycznym i mocnym, umacniającym się w miarę upływu czasu, a by było zabawniej - porastającym "grzybkami", wykształconymi z grzybni. Smaki mogą być różne: najszybciej rosną podgrzybki, ale można sięgnąć i po grzybnię szlachetniejszych gatunków.
Pomysł jest na razie jedynie pracą zaliczeniową ambitnego studenta, wymaga solidnego dopracowania (co komu po samym, choćby i elastycznym, rusztowaniu) i wyjaśnienia kwestii alergologicznych. Ale perspektywa zbioru grzybów z własnego sufitu - zwłaszcza jeśli ktoś nie miał złych doświadczeń z wilgocią w domu - jest fascynująca. [ws]