Wrzód wielkomiejski
W Wielkiej Brytanii przyznano właśnie jedną z najgłośniejszych w świecie „antynagród” w dziedzinie architektury. Przegląd tego rodzaju wyróżnień stanowi poważną przestrogę dla inwestorów: chociaż większości zależy na tym, by projekt domu jednorodzinnego lub wysokościowca był oryginalny, budzący emocje i zapewniający publicity, okazuje się, że nie należy z tym przesadzać.
Przyznawane przez brytyjski portal architektoniczny wyróżnienie prowokuje już samą nazwą: „The Carbuncle” to, w wolnym przekładzie, „czyrak”, czyli wyjątkowo nieestetyczna zapalna dolegliwość skórna. Można zrozumieć, że pomysłodawcom szło o podkreślenie, jak fatalnie nominowane budynki szpecą miasto, ale w każdym razie polska „Antybryła” jest (przynajmniej z nazwy) o wiele delikatniejsza.
W Londynie na nominowanych koszmarkach używają sobie nie tylko pomysłodawcy nazwy, ale i recenzenci: Ike Ijeh, architekt i krytyk, określił budynek Lincoln Plaza, czyli zwycięzcę niesławnego „Carbuncle Cup” mianem „cuchnącego horroru, który nigdy nie powinien zostać wzniesiony”, ponieważ „stanowi wyrażone nader bezpośrednio zaproszenie do samobójstwa”. Inny krytyk uznał Lincoln Plaza za „rodzaj architektonicznego ucieleśnienia ataku choroby morskiej i mdłości, zastygłych w piramidę szklanych tafli i pomalowanego na agresywne kolory aluminium (…) i nieuchronnie przypominających lunch, ujrzany w jakiś czas po jego szczęśliwym spożyciu”.
Rzeczywiście, usytuowana w jednej z najbardziej prestiżowych lokalizacji londyńskich Lincoln Plaza uderza natłokiem przeszklonych balkonów, loggi i wnęk, których na jeden budynek przypada stanowczo zbyt dużo: rzekłbyś, cukrowy wóz cygański. Jeśli jednak dla laureatów nagrody, określanej nieraz mianą przeciwwagi dla zaszczytnego wyróżnienia, jakim jest Stirling Prize, coś jeszcze może pocieszyć prócz zapomnienia i wyburzenia, to jest to porównywanie się ze zwycięzcami z lat poprzednich.
Zdobywca tytułu „Czyrak roku” w 2015, wysokościowiec zwany, ze względu na swój nieregularny kształt, „Walkie talkie”, zasłynął z umiejętności rzadkiej nawet u najbardziej inteligentnych budynków: ze względu na to, że jedna ze ścian jego „lustrzanej” fasady stanowiła, w sposób niezamierzony przez architektów, czaszę paraboliczną, „Walkie talkie” regularnie, przynajmniej w słoneczne dni, powodował oparzenia u przechodniów i topił lakier na niefortunnie zaparkowanych samochodach.
Walkie-talkie: uważaj, gdzie parkujesz