Zbiory spod szyby
Szklarnia na parterze? Kiedyś, w epoce średniego Gierka, wydawało się to „złotym strzałem”, kluczem, prowadzącym do dobrobytu. W latach 90. Ci, którym się naprawdę udało, zamawiali specjali projekt domu i zakładali „ogrody zimowe”, gdzie pysznili się opuncją oraz drzewkiem oliwnym. A dziś – dziś, w czasach, kiedy zielone wkracza w nasze życie w nowym stylu, można mieć szklarnię na blacie kuchni. Z mniejszymi zbiorami, to prawda – ale i mniejszym ryzykiem.
Do tego pomysłu przymierzali się różni designerzy, podobno prace projektowe podjęła nawet szwedzka Idea, ale ostatnio na rynku zabłysł tandem projektantów z Bangkoku: Atelier 2+ przedstawiło na targach Design House Stockholm projekt miniaturowej, lecz spełniającej wszelkie wymogi rodzaju szklarni – do postawienia na stole.
Osadzone w solidnym drewnianym rusztowaniu szybki kumulują ciepło; system wewnętrznych rynienek pozwala pozbyć się nadmiaru wilgoci, istnieje również możliwość dogrzewania całego urządzenia z sieci lubz baterii. Zdejmowany dach pozwala pielić i pielęgnować uprawy również dla osób bez talentu mikrochirurga.
Juan Manupipatpong, jeden z dwojga projektantów, deklaruje, że „pobyt w Szwecji umocnił potrzebę powrotu do natury”, ale można to wszak uznać za ukłon wobec kraju gospodarzy. Decydujące jest to, że w mieszczącej się na stole lub parapecie okna szklarni można uprawiać naprawdę wszystko. Dla zdeklarowanych zwolenników kuchni lokalnej – nać pietruszki i szczypiorek. Dla stęsknionych Południa – kępy bazylii. W grę wchodzą również najróżniejsze zioła i używki, a nawet, jak widać na jednym z projektowych zdjęć, bonsai. I jedno jeszcze niesie ulgę: nie musimy czuć się zbyt odpowiedzialni za efekt cieplarniany.. [ws]