Poddasze jest rozwiązaniem niemal uniwersalnym: wszędzie tam, gdzie pojawia się więźba dachowa, gdzie mamy do czynienia z ukośnym, jedno- lub dwuspadowym dachem, prędzej czy później pojawia się naturalna chęć zagospodarowania tej przestrzeni.
Czy jednak poddasze jako element konstrukcji nie wydaje się przypisane do domu tradycyjnego, drewnianego, rustykalnego? Pierwsze skojarzenie pamięci prowadzą w tym kierunku: poddasza jawią się nam jako coś przytulnego, bajkowego, ale też – mówiąc wprost – dość zakurzonego i ciasnego. To obszar, po którym chodzi się z pochyloną głową, a w najdalsze zakamarki dotrzeć można na czworakach lub kucając; przestrzeń, którą można wprawdzie określić modnym terminem „magiczna”, gdzie jednak ze stworzeń na poły bajkowych znacznie łatwiej o nietoperza lub skorka niż o bazyliszka lub skrzynię z talarami.
Tak być może, tak często bywa – tak być nie musi. Poddasze jest relatywnie najtańszą częścią domu z ukośnym dachem, biorąc pod uwagę stosunek nakładów na jego budowę do powierzchni w metrach. Ogromna większość tej powierzchni może być przy tym wykorzystana jako powierzchnia użytkowa – i to w sposób prawdziwie nowoczesny, zgodnie z charakterem całego domu jednorodzinnego, który nie musi wszak zmieniać się o całą epokę w pół drogi na prowadzących na piętro schodach.
Jak to osiągnąć? Warto wziąć do ręki projekt domu jednorodzinnego i zastanowić się, jakie mankamenty i handicapy kojarzą się z tradycyjnym, nienowoczesnym poddaszem: w zdecydowanej większości można je wyeliminować już na etapie modyfikowania projektu. Nisko? Graniczna wysokość zapewniająca komfort fizyczny i psychiczny to sufit lub strop nie niżej niż 2,30 – 2,50 m nad podłogą. Przy odpowiednio stromym dachu takie cechy może mieć nawet do 50 proc. powierzchni poddasza – a odsetek ten można zwiększyć, inwestując w ścianki boczne na poziomie stropu parteru. Obszar, uznawany za atrakcyjny użytkowo do wysokość do 1,40 m – w tak wydzielonym „obwodzie” można wygodnie usiąść na fotelu lub przy stole, położyć się do łóżka bez lęku przed kolizją z sufitem. Takie cechy ma blisko 2/3 starndardowego poddasza. A reszta? Obszar między 1,40 m a 70 cm wysokości z łatwością zagospodarujemy standardowym szafkami, stolikami, etc. A najwęższy „kąt przy podłodze”? Niemal w całości można go zapełnić odpowiednio sprofilowanymi pojemnikami na świąteczny serwis, narty czy buty – albo, jeśli nie odpowiadają nam szafki o przekroju trójkątnym, oddzielanie pionowymi ścianami niskich przestrzeni pod dachem.
Gorąco? Zimno? To prawda, o ile w piwnicy zwykle panuje w miarę stała temperatura, którą w lecie łatwiej interpretować jako „miły chłód”, w zimie zaś jako „ziąb”, strych bywa pod tym względem bardzo biegunowy: w lecie upał, w zimie lodowato… Znowu: to wspomnienie ze strychu dziadków. Odpowiednia termoizolacja, a tym bardziej – położenie jako dodatkowej warstwy dachu paneli słonecznych, które są rozwiązaniem uwzględnianym w większości projektów domów nowoczesnych owocują praktycznie stuprocentowym uniezależnieniem warunków panujących na strychu od temperatury na zewnątrz. Oczywiście, można myśleć o dodatkowych rozwiązaniach klimatyzacyjnych, w tym o podpięciu strychu do systemu „pompy cieplnej” – ale odpowiednia izolacja pozwoli pozbyć się zarówno upału, jak wciskającego się przez nieszczelne pokrycie dachu kurzu. Belkowanie? Przy nowoczesnych systemach więźby dachowej zdecydowana większość rusztowania połączona jest bezpośrednio z połaciami dachu. Ciemno? Oczywiście, rozwiązaniem są okna połaciowe, ale również trzy inne taktyki doskonale pasujące do formuły nowoczesnego domu jednorodzinnego: otwarcie całej ściany na wkomponowany w elewację balkon (tak choćby w projekcie Begoniów, DM-6569), przeszklona ściana z widokiem na front lub dominującą boczną ścianę domu (Przebiśnieżyn, DM-6562) lub wreszcie – decyzja o przeszkleniu większości szaf i szafek, co ułatwi penetrację promieni i rozświetli cały strych.