Dzielne rudzielce

Rdza uważana jest za najgorszego nieprzyjaciela żelaza i jego stopów. Już starożytni uważali ją za symbol zniszczenia (pojawia się w tej roli i w Biblii, i u Homera), a od tego czasu nie ustają wysiłki nad tym, by znaleźć na nią sposób. Oksydowanie, chromowanie, lakierowanie – wszystko prędzej czy później ustępuje pod naporem wilgoci, soli i ładunków elektrycznych. Okazuje się jednak, że możliwe jest dokonanie obrony przez atak – i zaakceptowanie rdzewienia stali przy zachowaniu określonych parametrów, tak, by powstała cienka warstwa ochronna, uniemożliwiająca postęp korozji. Tak zwana stal kortenowska stała się w ostatnich latach ulubionym surowcem projektantów i architektów.

Ochrona anodowa, powłoki metalowe, malowanie – wygląda na to, że prędzej czy później tlenki i wodorotlenki biorą górę, a żelazny filer, ogniwo czy mur zamienia się w stertę ostrych, kruchych płatków. Technolodzy stali i architekci nie chcą jednak pogodzić się z tym faktem: eksperymenty nad „kontrolowaną korozją” (tj. rdzewieniem jedynie powierzchownej warstwy stali, która następnie wytwarza powłokę ochronną) prowadzono od czasów II wojny światowej, przy wydatnym wsparciu giganta metalurgicznego COR-TEN, który wprawdzie sprzedał od tego czasu patent, ale zachował sławę dzięki nazwie: ruda, rdzoodporna stal na całym świecie określana jest jako „kortenowska”.

W roku 1964 przyszedł czas na zastosowanie publiczne: słynny Eero Saarinen zdecydował się na wzniesienie z użyciem stali kortenowskiej centrali koncernu maszynowego John Deere w stanie Illinois, a potem już poszło… Do najbardziej znanych realizacji należą budynki duńskiego Odense University (które zyskały sobie powszechnie zrozumiały przydomek „Rustenborg”), most w hiszpańskim Abetxuko, fasada nowojorskiego Barclays Center – i setki rzeźb i instalacji, stojących na wolnym powietrzu.

Most w Abetxuko, źródło: Wikipedia

 

Z czasem uświadomiono sobie przy tym szereg zależności. Po pierwsze – tego akurat można było spodziewać się na podstawie badań laboratoryjnych – ochrona antykorozyjna z rdzy nie jest doskonała, jeśli powierzchnia stali poddana jest stałemu działaniu wody. Dachy, rzeźby i pociągi, na powierzchni których pojawiały się zagłębienia (w nich zaś – kałuże) korodowały w błyskawicznym tempie. W realizacjach ze stali kortenowskiej szczególnie starannie dbać więc trzeba o odpływ wody.

Po drugie, chociaż brzmi to paradoksalnie – zwykle narzeka się na zanieczyszczone powietrze miejskie, które nieodwracalnie uszkadza nie tylko płuca, lecz i fasady budynków – procesy „kontrolowanej korozji” przebiegają w bardziej pożądany sposób w atmosferze, w której nie brakuje dwutlenku węgla, agresywnych rodników i cząsteczek pyłu. Innymi słowy –realizacje ze stali kortenowskiej stawiane „na świeżym powietrzu” rdzewiały szybciej, ponieważ odpowiednio gruba warstwa zabezpieczająca nie powstawała na czas”. Boleśnie przekonały się o tym choćby władze Cornell University w leśnej części stanu Nowy Jork, gdy nowy budynek wydziału nauk społecznych, Uris Hall, po prostu… nie zardzewiał na czas! Obecnie nie należy się już tym martwić – istnieją sposoby na „antykwizację”, czyli postarzenie stali, poprzez napylanie warstwy tlenków lub bodaj palenie ogniska w pobliżu obiektu – przez lata jednak było to wyzwaniem. I po trzecie, co również było do przewidzenia – sojusznikiem niekontrolowanego rozrostu warstwy rdzy jest wilgotne i gorące powietrze: budynki wznoszone ze stali kortenowskiej w tego rodzaju klimacie miały krótki żywot, czego najbardziej znanym przykładem jest w stadion w Atlancie, Omni Coliseum, rozebrany już po 25 latach.

Minusów jest więc sporo, prostota i elegancja tego rozwiązania nadal jednak pociąga projektantów domów, rzeźb i obiektów użyteczności publicznej. Jednym z najnowszych obiektów tego rodzaju jest niewielka, lecz przyciągająca uwagę, wieża obserwacyjna we flandryjskim Tielt: po tym, jak wandale podpalili stojącą od blisko wieku tradycyjną wieżę drewnianą, miejscowe władze zdecydowały się na ostentacyjnie niepalną konstrukcję. Zaprojektowane przez studio Close to Bone „schody do nieba” ze stali kortenowskiej, czyli Vlooyberg Tower, dumnie wznoszą się nad lasem Kabouterbos.

Wieża widokowa w Tielt

 

W Polsce o zastosowaniach stali kortenowskiej jak na razie cicho: kilkadziesiąt paneli zabezpiecza peron na uznawanej za najlepiej zaprojektowaną na pierwszej linii metra stacji Plac Wilsona, kilku entuzjastów erygowało w tej technice niewielkie pomniki czy tablice pamiątkowe – i tyle. Prawdopodobnie zbyt żywa jest w nas jeszcze pamięć kilometrów przerdzewiałych płotów, dachów i hal, kolejnego ciągnącego się za nami dziedzictwa komunizmu. Warto jednak pomyśleć o sięgnięciu po nowoczesny, bezpieczny i nie wymagający konserwacji materiał. Rude jest piękne. (ws)