Gąsior i trójnik
Polska ceramika cieszy się w świecie dobrą marką. Ćmielów chowa się co prawda a w drugiej dziesiątce wytwórców porcelany, o dobre dwie długości za Miśnią i Rosenthalem, ale op-artowe figurki z lat 60., wypalane w naszych pracowniach, cenił cały świat. Wznosząc jednak według własnego projektu dom jednorodzinny i zastanawiając się nad przebiegiem linii dachu, mamy jeszcze czas na rozważania nad serwisem porcelanowym, na jakim podejmować będziemy gości, czy nad „kurzołapkami”, które ozdobią nasze półki. Inna ceramika nas zajmuje: dachowa.
Wielość jej odmian budzi zachwyt u wszystkich, którzy obawiają się unifikacji, zagrażającej naszym domom. To prawdziwe lekarstwo na „pudełkowatość” płytkiego funkcjonalizmu. Obok prostej karpiówki lub holenderki do wykończenia szczytu dachu, czyli kalenicy, potrzebne są „gąsiory” – nie tylko same gąsiory, lecz i ich „denka”! – trójniki i dachówki szczytowe. Jeśli dach jest jednospadowy – pulpitowe.
W przypadku wszelkich załamań czy nietypowych wykończeń przydadzą się dachówki połówkowe. Wentylacyjne – są niezbędne, by wietrzyć konstrukcje dachowe. Cenne są te ze stopniem kominiarskim (jak inaczej mistrz wejdzie po śliskim i stromym dachu?), ale i te z uchwytami do mocowania płotka przeciwśniegowego. A jeśli ktoś chce mieć wyjście anteny poprowadzone nie po ścianie, lecz przez dach? Niezbędna będzie dachówka z uszczelką. A jeśli ktoś planuje panele? A przecież wszystkie z tych odmian mogą być wykonane z gliny, z cementu, z wiórocementu. Bawione, szkliwione, trawione. Doprawdy – praca magazyniera w składzie dachówek niewiele różni się od trudu bibliotekarza..
A jednak – warto. Tak naprawdę w domu dobrze starzeją się trzy rzeczy: drewno, wino i dachówka. Przy czym dachówka najlepiej.